Mogłam spędzać czas u znajomych. Ogólnie byłam dobrze wychowaną dziewczyną z zasadami – tacy też byli moi znajomi. Ale jakieś 3 miesiące temu poznałam Marcina. Przeprowadził się do naszego miasta i był inny. Inny w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Byłam nim zauroczona. Na jednej ze szkolnych imprez, to Marcin do mnie podszedł i poprosił do tańca. Myślałam, że się pomylił – no wiecie ja szara myszka i on – największy buntownik w szkole. Okazało się, że już z pięciu go wyrzucili! Czułam się jak w jakimś filmie – z tych romantycznych, że go zmienię i dzięki mnie wejdzie na dobrą drogę.
Romantyczny może i on nie był, ale i tak czułam się przy nim dobrze. Pokazał mi zupełnie nowe życie. Na początku było fajnie próbować nowych, zakazanych do tej pory rzeczy – zaczęło się od alkoholu, urywania z lekcji, potem fajki (nałogowo), zioło – tutaj trochę mnie musiał namawiać, ale z czasem po prostu chciałam i musiałam zapalić. Robiliśmy spontaniczne wypady nad morze, w góry, do stolicy. Rodzice zawsze myśleli, że jestem u koleżanki – ufali mi, bo nie sprawiałam dotąd problemów.
Oczywiście pierwszy raz też zaliczyłam z Marcinem. Nie chciałam tak szybko, ale alkohol zrobił swoje. W sumie to niewiele pamiętam. Potem było już łatwiej, nie chciałam go stracić więc sypialiśmy ze sobą często. Żeby w szkole i w domu się nie zorientowali, że chodzę niewyspana i skacowana, zaczęłam brać amfetaminę – to niby złoty środek – tak mówił Marcin. No więc brałam co tydzień, potem codziennie. Potem kilka razy dziennie, gdy tylko miałam zjazd. Uzależniłam się w wieku 16 lat. Rodzice dawali mi niezłe kieszonkowe więc mi wystarczało, ale gdy wyszło, że opuszczam zajęcia i ich okłamuję kasa się skończyła więc… spałam z kolegą Marcina, żeby dał mi choć trochę amfy.
Tak, z grzecznej i dobrej dziewczyny stałam się narkomanką i … W jednej chwili mój świat wywrócił się do góry nogami. Nie tylko mój. Wszystko wydało się, gdy w szkole straciłam przytomność. Badania w szpitalu wykazały, że jestem pod wpływem narkotyków. To cud, że mnie uratowali. Do tego okazało się, że mam HIV. Moja mama gdy się dowiedziała zaczęła płakać i płacze do dziś gdy tylko mnie widzi. Tata wyszedł wtedy ze szpitala i jeszcze go nie widziałam. Marcin nie pojawił się ani razu w szpitalu, nie odbiera telefonów.
Po wyjściu z szpitala czeka mnie odwyk i walka o siebie. Wiem, że będzie ciężko. Ale mam rodzinę i znajomych, którzy o mnie nie zapomnieli, mimo że ja o nich tak.