Skorygowany przebieg pojazdu
Jednym z najczęstszych oszustw handlarzy, ale też zwykłych sprzedawców, jest cofanie licznika przebiegu. O tym, jak poważny jest to problem, najlepiej świadczy fakt, że Ministerstwo Sprawiedliwości za takie przewinienia nieuczciwych sprzedawców karać chce nawet pozbawieniem wolności do lat pięciu. Karani mają być zresztą właściciele takich aut oraz mechanicy ingerujący w licznik. Zresztą ten problem tyczy się nie tylko aut sprzedawanych w Polsce, ale i pojazdów importowanych. Szacuje się, że skorygowany licznik ma nawet 80 procent trafiających do Polski samochodów.
Sam zakres cofania licznika jest różny i z punktu widzenia sprzedawców logiczny. Granicą, po której przekroczeniu wielu kierowców uważa samochody za wraki i skarbonki, jest poziom 200 tysięcy przejechanych kilometrów. Dlatego liczniki cofa się poniżej tej granicy. W przypadku aut pokonujących rocznie długie dystanse w okolicach 500 tys. km, licznik cofany jest do poziomu 15 tys. km rocznie.
Zresztą z przebiegiem, ale też wiekiem auta, wiąże się zaniżanie jego wieku. Zdarza się, że sprzedawcy nie podają roku produkcji, ale datę pierwszej rejestracji. Tym prostym trikiem auto zyskuje rok lub nawet dwa.
Oczywiście zabieg cofania licznika jest przez handlarzy dobrze zamaskowany, co nie jest też szczególnie trudne. Elementy starych wnętrz wymieniane są wówczas na nowsze, a pochodzą z zadbanych pojazdów wypadkowych, które nie nadają się już do dalszej jazdy. To samo tyczy się elementów plastikowych, np. nakładek progów, osłony silnika czy klamek.
Przebieg auta potwierdzać może też książka serwisowa. Raz pochodzą one z nieistniejących już Autoryzowanych Stacji Obsługi, innym razem z nadal działających ASO. Poza tym oszuści nie mają problemu z nabyciem zagranicznych książek serwisowych, które kupują przez internet. Jako że zawierają one w sobie puste pola, pozostaje ich wypełnienie i dorobienie odpowiednich pieczątek. Przeglądy w takiej książce fałszowane są tak, aby zgadzały się z aktualnym stanem licznika.
Zawodowcy potrafią nawet zamontować w takim aucie używane opony, odpowiadające dacie produkcji pojazdu, co ma upewnić kupujących, że samochód jeździ na oryginalnym ogumieniu, którego zużycie odpowiada przebiegowi na liczniku.
Ukrywanie poważnej naprawy blacharskiej
Nieuczciwi sprzedawcy często ukrywają też poważne naprawy blacharskie, powstałe na przykład po wypadku. Na ogół naprawiane są poważne uszkodzenia, przy czym te niewielkie (np. wgnieciony błotnik czy połamany zderzak) pozostawiane na widoku. Auto takie na sprzedaż wystawiane jest jako lekko uszkodzone, o czym mają świadczyć niewielkie jego wady, jednocześnie odwracając uwagę klienta od pozostałej części pojazdu.
Chcąc ukryć ślady naprawy, sprzedawcy montują też części oryginalne, co tyczy się głównie popularnych na rynku samochodów, do których części używane są tanie i szeroko dostępne. To również utrudnia wykrycie wykonanych napraw.
Podobnie jak polerowanie nowych części blacharskich, choć ten zabieg stosowany jest przy naprawach drogich samochodów, przy których wykrycie wypadkowej historii znacznie obniża cenę auta. Warstwa na nowych elementach auta jest identyczna z grubością oryginalnej powłoki, przez co nawet wykorzystanie miernika może nie wystarczyć do wykrycia takiego oszustwa.
Zdarza się, że z uszkodzonych samochodów wycinane są nawet duże ich fragmenty, tzw. połówki czy ćwiartki. Jest to szczególnie niebezpieczne, gdyż sprzedawane auto spawane jest wówczas z kilku innych pojazdów. Jako że spoiny prowadzone są na łączeniach konstrukcyjnych nadwozia, a spawania podejmują się fachowcy, wykrycie takiego oszustwa nie jest proste.
Ukrywane są też książki serwisowe wypadkowych pojazdów. Sprzedawcy aut naprawianych w ASO na ogół twierdzą, że nie mają takiego dokumentu, sugerując klientom, że samochód jest bezwypadkowy.
Zatajanie niefachowych napraw
Trudno oczekiwać, aby sprzedawca, który nie jest wobec swojego klienta fair, naprawił pojazd przed sprzedażą, a jeśli nawet, to na pewno nie wykorzysta tu oryginalnych części czy dobrej jakości zamienników. Dlatego nie należy mu wierzyć nawet wtedy, kiedy zapewnia on, że w cenę samochodu wliczona jest naprawa jego usterek. Użyte części na pewno będą chińskimi podróbkami.
Zresztą wszystkie niefachowe naprawy, także są przez sprzedawcę utajane. Tymczasem niektóre z nich mogą być nie tylko niebezpieczne, ale i kosztowne. Doskonałym przykładem jest wycięcie filtra cząstek stałych. W ich miejsce montuje się emulatory, które emitują fałszywe sygnały, co utrudnia wykrycie oszustwa za pomocą testera diagnostycznego. Wątpliwe jest jednak, że pomyli się diagnosta. Auto bez filtra DPF nie przejdzie badania technicznego i nie będzie nadawać się do jazdy. Dodatkowo brak filtra może skutkować nawet kilkutysięczną grzywną.
Niebezpieczny jest też montaż używanego silnika, co ma miejsce, jeśli jednostka napędowa sprzedawanego pojazdu uległa uszkodzeniu. Oczywiście sprzedający zataja ten fakt przed klientem, a montaż silnika o nieznanej przeszłości jest mocno ryzykowny.
Wady prawne sprzedawanego samochodu
Sprzedawany samochód może mieć też wady prawne. Auto pozbawione może być na przykład karty pojazdu, przez co kupujący będzie musiał wyrobić jej duplikat. Znajdują się tam informacje o tym, że pojazd należał do firmy leasingowej, czy miał wielu właścicieli. Nie ma ich w dowodzie rejestracyjnym.
Problem będzie mieć też kupujący, który chce nabyć pojazd należący do dwóch lub więcej właścicieli. Jeśli w dowodzie rejestracyjnym znajduje się taki zapis, zakup samochodu pod nieobecność współwłaściciela jest niedopuszczalny.
Kłopot z przerejestrowaniem auta nabywca może mieć też wtedy, kiedy nie jest zachowana ciągłość umów jego sprzedaży. Warto o tym pamiętać kupując pojazd od handlarza, gdyż nie mają oni konieczności przerejestrowywania na siebie takich aut. Tymczasem sprzedający wraz z umową powinien przekazać klientowi komplet dokumentów, które potwierdzają ciągłość przeniesienia własności od osoby widniejącej w dowodzie jako właściciel, aż do sprzedającego.
Inne oszustwa to sprzedaż samochodu, na którym ustanowiono zastaw sądowy. Wprawdzie taka informacja jest wpisana do dowodu rejestracyjnego, ale nieuczciwi sprzedawcy w wydziale komunikacji informują, że go zgubili, wyrabiając wtórnik. Niestety zdarza się, że w nim informacja o zastawie już się nie pojawia. Traci na tym nabywca. Zdarzyć się może, że auto zostaje mu skonfiskowane.
Oszukany finansowo może być natomiast nabywca kupujący samochód, w którym to polisa ubezpieczeniowa jest ponoć opłacona na rok z góry. Na ogół jednak sprzedawcy starający się pozbyć takich pojazdów, tego nie robią, a OC opłacają w dwóch ratach. Jeśli do czasu sprzedaży nie uiścili należności za drugą ratę, obowiązek ten spada na nowego właściciela.
Jak nie dać się oszukać sprzedawcy samochodu?
Zakup samochodu na rynku wtórnym zawsze obarczony jest pewnym ryzykiem. Niemniej jednak można je obniżyć. Wielu klientów zainteresowanych nabyciem auta od handlarza czy prywatnego sprzedawcy, żąda przeglądu technicznego w niezależnym warsztacie samochodowym. Sprawdzenie pojazdu przez mechanika to bardzo dobry pomysł. Mimo wszystko profesjonalny mechanik czy blacharz jest w stanie dobrze ukryć wiele usterek mechanicznych lub skorygowany przebieg.
Dokumentem, który daje duże możliwości w zakresie weryfikacji auta, jest raport VIN. Zawiera on w sobie między innymi dane dotyczące marki, modelu czy roku produkcji samochodu. Dodatkowo Historia Pojazdu to również wiele innych kluczowych informacji, a w tym dane techniczne auta, jego fabryczne wyposażenie oraz ułożone chronologicznie informacje o szkodach, kolizjach i wezwaniach serwisowych. Zgromadzone w nim dane pozwalają na weryfikację rzeczywistego przebiegu, jak i ujawnienie zatajonych przez sprzedawcę usterek. Dodatkowo dokładnie rozszyfrowany numer VIN auta, np. przez serwis www.autobaza.pl, to także raport z baz kradzionych pojazdów czy zdjęcia z archiwalnych aukcji. W takim dokumencie znajduje się więc wiele kluczowych dla nabywcy informacji, które pomagają prześwietlić historię używanego samochodu, broniąc się przed nieuczciwym sprzedawcą.