W efekcie szkolnego wybryku młoda Zosia Krasnopolska zaczyna opiekować się panią Stefanią, która po latach wspólnej przyjaźni zostawia dziewczynie w spadku zaniedbaną willę w Rudzie Pabianickiej. Zrujnowany obecnie dom otoczony był niegdyś pięknym sadem owocowym, który nadawał mu wyjątkowo sielankowego wyglądu. Na miejscu okazuje się, że odziedziczona willa skrywa wiele tajemnic dawnych mieszkańców, co daje Zosi jasny sygnał do grzebania w starych dziejach. Kobieta sumiennie drąży historyczne skały, a regularne towarzystwo zapewnia jej świeżo poznany Szymon, który mimo ciążących mu na duszy osobistych smutków, powoli wdziera się do jej poharatanego serca. Czy to właśnie miłość zapukała do Zosi drzwi?
Magdalena Witkiewicz częstuje czytelnika historią niesłychanie emocjonalną, która swą poruszającą treścią mimowolnie tworzy swoistą i niezaprzeczalnie trafną definicję miłości. Można pomyśleć, że wykreowane przez autorkę uczucie to cudowny zbieg okoliczności, opakowany w sztampową aurę zakochania, lecz nic bardziej mylnego. Wskrzeszona iskra miłości sama w sobie nie jest wielkim zaskoczeniem, ale wykreowana wokół odziedziczonej willi historia niezmiennie intryguje i zdaje się właściwie scalać nawet pozornie niezwiązane elementy. Przytaczana za pomocą retrospekcji warstwa historyczna pozwala odbiorcy poznać tragiczne losy dawnego właściciela domu, Henryka Dworaka, a także daje szansę na niezapomniany spacer po ówczesnej Łodzi oraz jej okolicach. Wisienką na fabularnym torcie okazuje się detalicznie opisana sceneria, która non stop ujmuje bogactwem sielskiego klimatu, tak cennego i pożądanego we współczesnych czasach. Zauważalna lekkość tekstu sprawia, że kolejne sceny przyjemnie rozpływają się po wyobraźni, dając czytelnikowi namiastkę niczym niezmąconego relaksu. Sentymentalny dobór słów sprawia też, że nastrój w powieści jest nie tylko sielankowy, ale fragmentami wręcz magiczny. Nie ma zatem wątpliwości, że autorka potrafi malowniczo spisywać własne myśli, nadając im kobiecego i bez dwóch zdań żywego charakteru.
Niemały poziom ekspresji można odczytać także w kreacji poszczególnych bohaterów, którzy idealnie wtapiają się w przygotowane dla nich społeczne tło. Zarówno Zosia, jak i Szymon, podchodzą do życia z wykreowanym wcześniej dystansem, trudno im też podejmować ważne decyzje, ale jednocześnie trzeba przyznać, że ich kreacje są naprawdę bogate i wiarygodne. Każdy bohater dźwiga tu swój los, samodzielnie ścierając się z demonami smutnej rzeczywistości, ale autorka pięknie pokazuje, jak wiele w trudnych chwilach może zdziałać wsparcie drugiej osoby. Nie jest to jednak jedyne przesłanie, gdyż równie intensywnie przez fabułę przebija się zachęta do optymistycznego spoglądania w przyszłość, jak również bodziec do częstego pobudzania nawet najskrytszych marzeń. Autorka z dużą świadomością prezentuje też, jak barwnie potrafią dojrzewać ludzkie myśli, gdy wpływa na nie sumiennie upływający czas.
Rozczulająca historia miłości, tak pięknie kwitnącej między Zosią i Szymonem, z pewnością potwierdza, że Magdalena Witkiewicz doskonale zna słabości, bolączki oraz najgłębsze pragnienia kobiecych serc. Jest to bowiem powieść – motywacja, która w oczach czytelnika przyjmuje postać skrajnie czystego impulsu do wskrzeszania własnych marzeń. Autorka świadomie i niezwykle naturalnie dzieli się własną wyobraźnią, precyzyjnie dobierając i opisując scenerię dla poszczególnych scen, a jednocześnie pamiętając o tym, że obrany w życiu scenariusz często swój zarys ma w odległej przeszłości. Niełatwo jest przejść obok tej lektury obojętnie i równie trudno przychodzi rozstanie z tak poczciwymi i wiarygodnymi bohaterami. Ze swojej strony serdecznie polecam!