Jak zdradzać i zostać złapanym to taki reportaż o nas samych, bo podobno co czwarta osoba w Polsce „jada kolację na mieście”.
Na końcu tekstu znajdziecie nagrania na podstawie których powstał ten tekst.
Imiona zostały zmienione.
A zaczęło się tak:
Anka: Mojego byłego męża poznałam kiedy miałam 19 lat, byłam świeżo po maturze, byłam młoda, piękna i naiwna. Kiedy pojawił się w moim życiu zamknęły się jakieś drzwi – do młodości, beztroski i radości, związek z nim zabrał mi osiem lat życia. Najpiękniejszych lat. Oczywiście wtedy nie miałam takiej świadomości. On kierował moim zachowaniem jak mu było wygodnie.
Ja go strasznie kochałam, to była moja pierwsza miłość i dobrze, że był zdrowy bo bym mu nerkę oddała i teraz byłoby nieciekawie. Do dziś mam taki problem, że kolejny mężczyzna w moim życiu nie otrzyma już ode mnie takich uczuć.
On był takim człowiekiem, że mógł i zamordować kogoś i okraść, bo miał swoją ciemną stronę, natomiast nigdy w życiu nie przyszło mi do głowy, że on może mnie zdradzić. No po prostu wszystko, tylko nie to! Myśmy codziennie ze sobą przebywali, wiedziałam o nim wszystko i możliwość, że on pójdzie z inną kobietą była dla mnie absolutnie nie do pomyślenia. W ogóle mi to do głowy nie przychodziło. I nie wiem, czy byłam taka głupia, czy on był tak sprytny i inteligentny.
Karolina: Dopuszczam zdradę, uważam, że jest ona czymś naturalnym. Nie jesteśmy monogamistami i wygląda na to, że prędzej czy później każdy zdradzi. Byłam zdradzana i samej zdarzało mi się zdradzać. Takim kluczowym momentem w zdradzaniu jest poczucie, że w naszym związku zagościła nuda. Nuda i rutyna. I albo mamy tyle silnej woli, żeby to przetrwać, lub nie i wtedy posuwamy się do drastycznego kroku czyli zdrady.
Zdrada jest o tyle fajna, że za każdym razem przypomina nam, że wciąż jesteśmy zdolni do pewnych uczuć, adrenaliny, możemy czuć się kochani i pożądani. No i zawsze coś nowego pojawia się w seksie.
To wszystko jest kolejnym doświadczeniem.
Ewa: To nigdy nie wychodzi na dobre. Może to być jakaś chwilowa fascynacja, zauroczenie, poszukiwanie czegoś, czego nie ma się na co dzień. Ale generalnie to i tak zawsze kończy się tak samo czyli źle – bólem, cierpieniem i to dla obu stron, zdradzającej i zdradzanej.
Życie codzienne jest szare i monotonne i czasami brakuje żeby ktoś powiedział jakiś komplement, docenił pewne cechy charakteru i wyglądu. Tego później się szuka, tego czego się nie ma.
Zdrada pod kątem erotycznym liczy się u mężczyzn, u kobiet raczej mniej. W przypadku kobiet motywacją są emocje i uczucia. Seks jest na drugim planie. Zdrada jest w momencie kiedy jest zaangażowanie emocjonalne. Kiedy przestaje się ze swoim partnerem rozmawiać, zaczyna się przenosić swoje uczucia i emocje na drugą osobę i ta osoba staje się takim motywatorem do działań i powiernikiem. Trzeba odróżnić tu postać przyjaciela, bo można mieć przyjaciela mężczyznę. Jednak z doświadczenia wiem, że przyjaźń damsko-męska kończy się w łóżku. A to dlatego, że my kobiety szukamy pocieszenia i osoby z którą możemy porozmawiać a mężczyzna gdy daje nam to wszystko, zawsze domaga się czegoś w zamian. I zwykle kończy się to w sypialni.
Karolina: Zdarzało mi się zdradzić wiele razy, to chyba jest kwestia charakteru. Mam tak, że wiem, że dziś nie zdradzę, ale nie wiem co będzie za rok. Może być, że zmieni się sytuacja w moim związku i może się okazać, że potrzebuję zastrzyku adrenaliny.
Poznałam takiego chłopaka w pracy. Jak wszedł do pokoju to po prostu przyćmił mój świat. Już wiedziałam, że zdradzę swojego obecnego partnera.
Oczywiście to się zadziało po pewnym czasie, ale ja się w nim zakochałam w tamtym momencie. Najpierw była wymiana numerów telefonów, później smsy, coraz częstsze spotkania, aż w końcu samo się wszystko poukładało. Byłam naładowana energią, jednocześnie trochę przerażona, adrenalina nie pozwalała mi spać. Nie chciałam nic po sobie poznać, więc byłam super miła dla swojego chłopaka.
Nie mogłam doczekać się kolejnego smsa, wieczorami wyślizgiwałam się z domu z psem, chodziłam na zakupy, żeby tylko porozmawiać, żeby spędzić ze sobą chociaż dwie minuty, albo przynajmniej na siebie spojrzeć. Wciąż towarzyszyło mi oczekiwanie na to co się stanie.
Anka: Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że żałuję, że nikomu nic nie mówiłam (podobno tak zachowuje się większość kobiet w takiej sytuacji). Nasze małżeństwo było postrzegane tak: ja siedzę smutna i obrażona a on taki cudowny, skacze nade mną, on mnie kocha, on mnie całuje i przytula a ja jestem niedostępną księżniczką. A jak tylko drzwi od domu zamykały się za ostatnim gościem, to zaczynał się „sajgon”.
Facet zupełnie nie chciał ze mną sypiać. I o tym też nikomu nie mówiłam. To było wielkim błędem, bo gdybym powiedziałam komuś, że mój mąż nie chce ze mną sypiać i nie widzi w tym problemu, od razu ktoś by mi zwrócił uwagę – dziewczyno! Dlaczego mąż nie chce się kochać z młodą, fajną kobietą? To jest nienormalne. Chociaż on mi wmawiał, że wszystko jest w porządku, bo jest zmęczony. Gdy pierwsza inicjowałam wieczorne randki małżeńskie, to on był zszokowany, pytał co jest? co ty robisz? O Jezu!
Karolina: Do punktu kulminacyjnego doszło po miesiącu lub dwóch, kiedy już regularnie spotykałam się z kochankiem. Pojawiały się rozmyślania – zostawiać?, nie zostawiać? A może skoro to jest takie potajemne i fajne to nie trzeba tego zmieniać? A może będzie dużo lepsze, kiedy będziemy ze sobą już „legalnie”? To był początek końca mojego związku.
Ewa: W moim związku w pewnym momencie przestaliśmy ze sobą rozmawiać, nie było porozumienia, nie było już żadnego kontaktu emocjonalnego. Mój partner zaczął poszukiwać kogoś, kto go pocieszy, pogłaszcze po głowie, porozmawia i zaopiekuje. Ja nie miałam na to czasu, były dzieci, praca i obowiązki. Z racji tego, że ja nie dostawałam nic od męża, sama też nie robiłam nic dla niego. Wiem, że to był mój błąd, bo od tego to się wszystko zaczęło. On był człowiekiem niedowartościowanym, szukał kogoś kto podniesie jego ego. Skończyło się to tak, że zaczął chodzić na sponsorowane randki. Dowiedziałam się o tym z maili. Miałam żal, że nie chciał ze mną rozmawiać, nie powiedział co go trapi i męczy. Nie zwrócił się do mnie gdy miał problemy. Co prawda nie wiem, czy wtedy mogłabym coś zmienić, pomóc mu i go wesprzeć. Najbardziej bolało, że znalazł sobie oparcie w kimś innym.
Anka: Ja nie byłam kobietą, ja nie miałam piersi, nie miałam oczu i włosów ale wciąż do głowy mi nie przychodziło że on mnie zdradza, chociaż syndromy były.
Zrobiłam bunt, skoro on nie chce ze mną sypiać, no to ja nie będę golić nóg. I zobaczymy co będzie. W końcu on to zauważył, bo owłosienie mam duże. I jak już mi nogi pozarastały i to było okropne, no to on stwierdził, że nie może się ze mną kochać bo mam owłosione nogi.
Udało mi się zajść w ciążę, urodziłam dziecko. Kiedy miało trzy miesiące, pamiętam dokładnie, bo był upał, ja kobieta-matka, piersi pełne mleka, włosy nieuczesane i bez makijażu, nagle puka do drzwi laska – ładna i wystrzałowa. Poczułam się gruba, stara, brzydka i beznadziejna bo patrzę na nią – piękny biust, wspaniałe usta i włosy. I ona mi mówi, że jest kochanką mojego męża. On się jej oświadczył a ona się dowiedziała, że on ma dziecko. No i się zaczęło.
Nie mogłam w to uwierzyć. Tak bardzo, że chodziłam z wózkiem w tym upale, prawie mdlejąc i wypytywałam ją o każdy szczegół. Chciałam wiedzieć wszystko, a słuchanie jak on się z nią kochał, jak się do niej zwracał i jak określał różne rzeczy upewniło mnie, że dobrze się znają. Choć do dziś jest mi trudno w to uwierzyć.
Kolejnym syndromem w takiej sytuacji jest taka myśl: z nią? no z każdą, tylko nie z nią! Ona jest beznadziejna i nie jest w jego typie. Ja mam naturalną urodę a ona była wyfiokowana. To było szokujące.
Ewa: Przypadek – mój mąż zostawił włączony komputer i moja córka bawiąc się nim, weszła na pocztę mailową i nagle zapytała mnie – „mamo a kim jest ta pani?”. Powiedziałam, że nie wiem, spojrzałam na monitor i przeczytałam całą korespondencję. Okazało się, że on się spotyka z tą panią od kilku lat i jeszcze na dodatek płaci za te spotkania. Oczywiście była wielka awantura, skończyło się rozwodem, bo była to kropla, która przelała czarę goryczy.
Są takie widoczne symptomy, że ktoś „jada kolację na mieście”. Przede wszystkim wieczorne wyjścia, znienacka, znikanie na długie godziny pod pretekstem pracy, spaceru z psem, zrobienia zakupów, a zakupy nie trwają godzinę tylko trzy. I takie coraz większe zatracanie kontaktu z partnerem sprowadzające się do wymiany zdań na zasadzie „wyrzuć śmieci”, „wyjdź z psem” i nic poza tym. To widać, to się czuje. Jeśli chodzi o alkowę to my nigdy nie należeliśmy do par, które miały bujne życie erotyczne, zwłaszcza jak się pojawiły dzieci i praca, ale na pewno widać było spadające, postępujące, z miesiąc na miesiąc, zainteresowanie sobą.
Prawnik Magdalena Pietkiewicz: W prawie nie ma definicji zdrady. Wydaje mi się, że zdrada będzie się sprowadzała do spotykania się z inną osobą poza związkiem małżeńskim i konkubinatem. Będzie prowadzeniem alternatywnego związku w stosunku do tego w którym żyjemy. Tak bym zdefiniowała zdradę.
Zdrada może odgrywać ważną rolę przy orzekaniu o winie w czasie rozwodu (jednego z małżonków, przy obopólnej winie lub żadnego z małżonków). W pytaniu czy zdrada zawsze będzie miała przełożenie na winę, konieczne jest ustalenie przyczyny rozpadu małżeństwa, czy zdrada miała charakter wtórny czy pierwotny. Czy jest bezpośrednią przyczyną rozpadu związku czy na odwrót, najpierw związek się rozpadł, małżonkowie przestali ze sobą funkcjonować jako małżeństwo a potem dopiero zaczęli sobie budować alternatywne związki.
Zdrada może mieć wpływ na wysokość alimentów lub na podział majątku wspólnego. Jeżeli ktoś w alternatywnym związku poświęca środki finansowe (zaniedbując przy tym rodzinę), sprawiając prezenty, wyjazdy lub remonty wspólnego lokum to może spodziewać się nierównego podziału majątku.
Najczęściej jednak spotykam się z sytuacjami, że jeżeli małżonkowie się zdradzają to nawzajem.
Karolina: Smak zdrady jest słodko gorzki. Bo jest pięknie, jest dużo ekscytujących momentów ale zdradzie towarzyszą okropne i dewastujące uczucia. Mamy poczucie, że krzywdzimy druga osobę i to nie jedną – ale cierpią całe rodziny i wiele, wiele osób.
Zdrada przyspieszyła rozpad mojego związku. Jak poczułam jak może być w nowym związku, to już nie chciałam być z moim byłym partnerem i chciałam to już tylko ładnie zakończyć, co też zresztą nie wyszło. Żaden mężczyzna nie pogodzi się ze zdradą, a przecież zawsze wychodzą na jaw oszustwa i kłamstwa.
Można zdradzać żeby żyć i czuć się szczęśliwym. Trzeba znaleźć osobę, która mają taki sam cel i szuka takich samych wrażeń w życiu. Być może on też w swoim związku ma jakiś dół. Musimy się tylko zastanowić czy chcemy zmienić partnera czy tylko mamy ochotę zaznać czegoś nowego i innego. I jeżeli znajdziemy sobie taką osobę, która nie potrzebuje drastycznych zmian i nowego partnera to możemy brnąć w kłamstwach i zdradach.
Utrata tego super paliwa, czyli adrenaliny związanej z zakazanym owocem burzy każdą relację. To chyba naturalne dla człowieka, że jeżeli coś jest zakazane jest atrakcyjne, ale może nam to spowszednieć, bo mając na co dzień kochanka nie jest to już takie fajne.
Ewa: Ponieważ już wcześniej pojawiały się incydenty, jakieś znajomości z innymi kobietami, stwierdziłam, że skoro on ma swoje życie i znalazł sposób na dowartościowanie się, to ja też tak chcę. Chcę się poczuć dobrze. Chcę się poczuć piękna i doceniona, chcę się poczuć kobietą.
Nie traktowałam tego jako rewanżu, to było poszukiwanie.
To jest takie pozytywne łechtanie słowami, zwrócenie uwagi na pewne rzeczy, których mąż już nie widzi. Fizyczność jest z tym ściśle związana, ale jest dopiero potem – po fazie ekscytacji, flirtu i zauroczenia. Dopiero wtedy przychodzi czas na seks.
Na początku, dopóki są motyle w brzuchu i silne emocje to to jest fantastyczne uczucie. Jednak później przychodzi moment, kiedy fascynacja mija, pojawia się szara codzienność i poznaje się lepiej tę drugą osobę i okazuje się, że ona ma też pewne niedoskonałości. Znowu się to zaczyna sprowadzać do poziomu codzienności i znowu zaczyna się poszukiwanie, bo to już nie wystarcza i się nudzi. Wtedy kończy się taką znajomość, każdy z nas wraca do swoich żon i mężów. Po czym pojawia się ktoś nowy, ktoś kto znowu zwróci uwagę, powie coś miłego i się uśmiechnie. I znowu zaczyna się ten sam schemat.
Trzeba czasu, trzeba dorosnąć i dojrzeć. Trzeba zaakceptować siebie. Wtedy dopiero przychodzi taka myśl, że to wszystko jest na nic, że to jest bez sensu. Nie można całe życie szukać fascynacji tylko trzeba szukać osoby z którą można tworzyć związek partnerski.
Anka: Jak żyłam sobie spokojnie i leniwie w związku to miałam bardzo radykalne poglądy. Nigdy nie wybaczyłabym zdrady. Ale jak tego doświadczyłam to byłam gotowa na wszystko i do niego wrócić. Jak przychodził w odwiedziny to ja się stroiłam i wypinałam na wszystkie strony, choć on tego nie zauważał.
Jedyną rzeczą jaką dobrze zrobił, to to, że zostawił nas w spokoju. Jednak wciąż mam nadzieję, że spotkam jeszcze w życiu fajnego faceta.
Ewa: Jeżeli relacje z partnerem są żadne, nie ma już porozumienia, rozmów i dyskusji, to po spotkaniu z kochankiem wraca się do domu jakby się wracało po pracy czy spacerze lub zakupach. Nie ma żadnych wyrzutów sumienia, no bo ten człowiek z którym żyję jest dla mnie praktycznie obcy. On też ma swoje życie na boku a my tylko mieszkamy pod jednym dachem.
Czasami zdrada może uświadomić nam, że osoba którą zdradzamy jest naprawdę cudownym człowiekiem, że popełniliśmy błąd i że jest to nauczką żeby nigdy więcej tego nie robić. Bo przecież mamy obok siebie wspaniałego człowieka i to jemu powinniśmy poświęcić uwagę. To jedyny pozytywny aspekt zdrady – można docenić to co się ma.
Negatywów jest więcej. Przychodzą wyrzuty sumienia, ale bardziej względem siebie, że straciło się czas i energię i nic nam to nie dało.
Przede wszystkim trzeba nauczyć się żyć samemu ze sobą. Zawsze byłam z kimś i przyszedł moment, że zostałam sama i nie potrafiłam się odnaleźć. Pomógł mi psycholog, który nauczył mnie cieszyć się samotnością i czasem, który ma dla siebie. Mogę robić co chcę i nie muszę nikogo pytać o zdanie. Trzeba nauczyć się egoizmu, takiej troski o siebie. Samotność jest do „ogarnięcia” tylko trzeba do niej podejść pozytywnie, a nie siedzieć i płakać, że jestem sama, biedna i nikt mnie nie chce i nikt mnie nie kocha.
Jeżeli ja bym była bardziej zainteresowana swoim małżeństwem, jeżeli bym się bardziej przyłożyła i wykazała większą inicjatywę, to prawdopodobnie on by nie musiał szukać nikogo na boku. Zabrakło rozmów o codziennych sprawach, problemach i motywowaniu go do działania, wsparcia, podkreślania jego zalet, mówienia o tym, że jest wartościowym człowiekiem. To też była moja wina. Wiadomo, że trzeba być w życiu egoistą i myśleć o sobie i o dzieciach, ale jednak jest ta druga osoba, która też wymaga uczucia, bo to nie jest tylko ojciec i maszynka do zarabiania pieniędzy, ale też człowiek, który ma swoje potrzeby.
Ja raz wybaczyłam zdradę i nie żałowałam tego, bo moje relacje z mężem poprawiły się. On zrozumiał dużo rzeczy i rzeczywiście przez chwilę było dobrze. Ale niestety to była równia pochyła i już drugi raz nie byłam w stanie wybaczyć. Przeczytałam kiedyś takie mądre zdanie – „Dać komuś druga szansę to jak dać komuś drugą kulę, bo ta pierwsza nie trafiła.” I coś w tym jest, wybaczenie po raz pierwszy daje przyzwolenie na to by zdradzić drugi raz, bo już raz się wybaczyło.