Odkryjcie Belém
Ta zachodnia dzielnica Lizbony, leżąca u ujścia Tagu, była niegdyś głównym portem Lizbony i jednym z najważniejszych okien na świat w całym portugalskim imperium (stąd na swoje wyprawy wyruszał m.in. Vasco da Gama). Współcześnie jest jednym z motorów napędzających lizbońską turystykę.
Z portem tym związana jest m.in. jedna z turystycznych wizytówek miasta – Torre de Belém. Charakterystyczna wieża, przypominająca pokład kamiennego okrętu, zależenie od okresu, pełniła różne funkcje. Strzegła wejścia do portu, była wojskowymi koszarami, więzieniem, punktem poboru opłat, a nawet wieżą telegraficzną. Dziś otwarta jest dla zwiedzających i kusi swoimi finezyjnie wykończonymi detalami architektonicznymi w Manuelińskim stylu. Jest też jedną z najczęściej fotografowanych budowli w całej Lizbonie.
Klasztor Hieronimitów. Wybudowany w pierwszej połowie XVI wieku gigantyczny zespół klasztorny był swoistym dziękczynieniem za udaną wyprawę Vasco da Gamy do Indii. Zaprojektowany został w niezwykłym, pełnym ażurów i detali stylu Manuelińskim, niespotykanym praktycznie nigdzie poza Portugalią. O jego rozmiarze niech świadczy fakt, że dziś, poza kościołem i pomieszczeniami klasztornymi, mieści także... Muzeum Archeologiczne, Muzeum Etnograficzne – oba niemałe – oraz część Muzeum Morskiego. Zwłaszcza to ostatnie warto odwiedzić w wolnej chwili – Portugalia, co by nie mówić, wielką potęgą morską była, i ma się czym pochwalić. W zbiorach poza licznymi mapami, modelami i osprzętem żeglarskim znajdują się także oryginalnych rozmiarów łodzie i samoloty (choć te już w osobnym pawilonie).
Ostatnią z obowiązkowych atrakcji Belem jest Pomnik Odkrywców. Jest to olbrzymia konstrukcja w postaci stylizowanego okrętu, z przedstawieniami najwybitniejszych odkrywców i żeglarzy portugalskich. Warto wejść także do środka i wjechać na taras widokowy - rozciąga się z niego piękny widok na współczesny port jachtowy oraz wspomniany wyżej klasztor.
Będąc w Belém zjedzcie ciasteczko. Nie żartuję! Właśnie z Belém pochodzą Pasteis de Belém (w pozostałych częściach Portugali nazywane Pastel de Nata), rodzaj kruchych babeczek wypełnionych słodkim budyniem. Jeśli gdzieś ich próbować, to właśnie tu!
Zgubcie się na Alfamie
– najstarszej dzielnicy Lizbony. Za czasów panowania Maurów była ścisłym centrum miasta. Później traciła na znaczeniu, aż do osiągnięcia przeciwnego bieguna – stania się miejscem zamieszkania biedaków, głównie rybaków i szeregowych marynarzy. Dziś, dzięki charakterystycznej, klimatycznej zabudowie, między którą przebiegają wąskie i kręte, zwykle wciąż brukowane uliczki, przeżywa swój renesans jako turystyczny "must see". Jest też miejscem narodzin muzyki fado – zwanej portugalskim bluesem. Tu znajduje się poświęcone jej muzeum, tutaj też najłatwiej znaleźć restauracje i knajpki gdzie wciąż jest ona wykonywana na żywo.
Spacerując po Alfamie nie sposób nie dostrzec górującej nad nią fortecy - to Zamek św. Jerzego (Castelo de Sao Jorge). Mimo wyraźnie chrześcijańskiej nazwy, zamek wybudowali w X wieku Maurowie. Chrześcijanie przejęli go dopiero w 1147 roku, gdy Alfons I Zdobywca (zwany też Alfonsem Henrykiem), pierwszy król Portugali, odbił Lizbonę z rąk mahometan. Gdy zdecydowano o przeniesieniu stolicy z Coimbry do Lizbony, stał się on główną siedzibą królewską. Później z różnym szczęściem toczyły się jego losy, aż do 1755 roku, kiedy trzęsienie ziemi poważnie nadszarpnęło jego mury i został całkowicie opuszczony. Dopiero w XX wieku odkryto jego potencjał jako turystycznej atrakcji i rozpoczęto intensywne prace rekonstrukcyjne. Warto wspiąć się na zamkowe wzgórze nie tylko po to aby zobaczyć ich efekty, ale także dla jednej z najładniejszych panoram Alfamy, z jej charakterystycznymi czerwonymi dachami.
Wsiądźcie do Tramwaju nr 28
Tak - będę właśnie opisywał... tramwaj. Nie jest to jednak zwykły pojazd elektryczny jaki można spotkać na ulicach większości polskich miast. Żółte tramwaje w Lizbonie to legenda, wizytówka obecna na niemal wszystkich pocztówkach, magnesach na lodówki i gadżetach, a zarazem wciąż podstawa komunikacji. Linia 28 wyróżnia się jednak w sposób szczególny. Przebiega przez najstarsze i najbardziej ciekawe uliczki Lizbony, w pobliżu większości najistotniejszych zabytków. Gdy przejeżdża przez Alfamę, przez otwarte okno można niemal sięgnąć do ścian okolicznych budynków. Dzięki temu jest niezwykle popularna wśród turystów, pozwalając im szybko, łatwo i niezwykle klimatycznie zwiedzać to przepiękne miasto (co oznacza niestety tłok w wagonikach, bez względu na porę dnia). Osobiście polecam – jest to zdecydowanie fajniejsza (i dużo tańsza) opcja, niż wszędobylskie autobusy turystyczne, oferujące zwiedzanie w systemie "hip on – hip off".
Jeden z jego przystanków znajduje się tuż przy Sé de Lisboa – katedrze wybudowanej w 1150 roku, krótko po odbiciu Portugali z rąk Maurów. Wzniesiono ją w miejscu wyburzonego głównego meczetu, pieczętując tym samym nową władzę w mieście. Choć od tego czasu była wielokrotnie przebudowywana, miłośnicy architektury wciąż bez trudu dopatrzą się w niej pierwotnego romańskiego stylu.
A potem do windy!
Opisywałem już tramwaj, to czemu nie opisać windy? Lecz i tym razem nie będzie to winda zwyczajna. Neogotycka Elevador de Santa Justa, bo o niej mowa, zaprojektowana została w 1900 roku przez Raoula Mesnier de Ponsarda - według legendy, ucznia samego Eiffla (tak, dokładnie tego od paryskiej wieży). Oddana do użytku w 1902 roku znacznie ułatwiła poruszanie się pomiędzy dwiema dzielnicami - niższą Baixą, oraz górną - Chiado. Pomimo zastąpienia pierwotnego napędu parowego elektrycznym, konstrukcja windy wciąż wygląda niczym z kart Steam Punkowych powieści. W trakcie zwiedzania Lizbony pozycja absolutnie obowiązkowa!
Jeśli postanowicie przejechać się windą w górę - z Baixy do Chiado - wysiądziecie tuż obok jednego z bardziej specyficznych zabytków Lizbony - klasztoru Convento do Carmo. Właściwie to jego ruiny, celowo nieodbudowanych, zachowanych jako swoisty pomnik ofiar wspominanego już trzęsienia ziemi, które nawiedziło miasto w 1755 roku. Robiący ogromne wrażenie, bezdachy, architektoniczny szkielet, poza pięknymi rzeźbami sakralnymi, skrywa w sobie również małe, ale warte obejrzenia muzeum archeologiczne.
Jeśli zostanie Wam chwila
Jeśli uda Wam się wygospodarować chwilę czasu, albo może nawet macie dodatkowy wolny dzień (a co - długie weekendy przecież też się zdarzają) w Lizbonie dalej będziecie mieli co robić.
Park Narodów (Parque das Naçoes) - to niemal mała dzielnica wybudowana specjalnie na lizbońskie targi Expo w 1998 roku. Już sam dworzec Oriente, na którym wysiada się chcąc ją odwiedzić, jest niemałą perłą współczesnej architektury. Później jest jeszcze lepiej. Kilka pawilonów wystawienniczych z masą atrakcji nie tylko dla dzieci, widok pięknej wieży Vasco da Gama, czy możliwość przejechania się linową kolejką z widokiem na cały kompleks. Wisienką na torcie jest olbrzymie oceanarium, które na każdym zrobi wrażenie!
Cascais - jeżeli spragnieni jesteście pięknej plaży, albo chcecie odetchnąć chwilę od lizbońskiego zgiełku, Cascais jest właśnie dla was. Niecałe 30 km od Lizbony (wygodne i szybkie połączenie kolejką dojazdową), usytuowany jest kurort, który jeszcze w XIX wieku był małą rybacką wioską. Wszystko zmieniło się za sprawą rodzin królewskich, które zaczęły gościć tu w pierwszych latach XX stulecia. Najpierw letnią rezydencję urządzili sobie tu król i królowa Portugalii, później w czasie II Wojny Światowej, schronienia szukały tu koronowane głowy z innych państw europy. Dziś, poza plażami, znajdziemy tu piękne rezydencje pozamieniane w hotele (tzw. Pousadas) oraz kluby żeglarskie i golfowe. Jeśli wybierzemy się na dłuższy spacer, dotrzemy do Boca de Inferno (Usta Piekieł) - niezwykłego okna skalnego, w którym widowiskowo piętrzą się oceaniczne fale.
Zachód słońca na Praca de Comercio – to coś z czego również nie warto rezygnować. Na ten jeden z głównych placów miasta, położony przy samym brzegu Tagu, przychodzą podziwiać chowające się za horyzontem słońce zarówno liczni turyści, jak i mieszkańcy Lizbony. Okoliczne kawiarenki pozwalają delektować się nie tylko pięknym widokiem, ale też pysznym portugalskim winem.
A jeśli nie zdążycie zobaczyć wszystkiego?
W ogóle się tym nie przejmujcie! Lizbona to przede wszystkim klimat. Chłońcie go nieśpiesznie wraz z kolejnymi dźwiękami fado, delektujcie się nim z każdym krokiem uliczkami Alfamy, Baixy czy Chiado. Większość ludzi, którzy odwiedzili Lizbonę łączy jedno - chęć powrotu. Także spokojnie, nie tym razem to następnym!
Informacje praktyczne
Najtańsze niepromocyjne loty oscylują w okolicach 400 – 500 złotych za osobę w obie strony. Najkorzystniejsze połączenia oferuje zwykle WizzAir, Ryanair oraz portugalski TAP.
Najtańsze noclegi w hostelowych dormitoriach zaczynają się od 50 złotych za noc. Najtańszy pokój to koszt ponad dwa razy większy.
Ceny żywności są około 20 – 30% wyższe niż w Polsce. Znacznie droższe są mocne alkohole i papierosy.
Bilet komunikacji miejskiej ważny 24 godziny to koszt 6,15 €. Ważny jest on w autobusach, tramwajach, windach i metrze. Jeśli przewidujecie korzystać z promów zapłacić musicie 9,15 €, a jeśli z pociągów podmiejskich (np. do Cascais) 10,15 €. Bilety dobowe to wygodna i korzystna opcja gdyż pojedynczy bilet kosztuje 1,45 € (a przy zakupie u kierowcy nawet 1,85 €).
Warto zakupić tzw. Lisboa Card. Upoważnia nas do darmowego korzystania z komunikacji miejskiej oraz pociągów na trasie Cascais – Lizbnona – Sintra. Daje nam też darmowy wstęp do niektórych atrakcji np. Klasztoru Hieronimitów, Torre de Belém, czy Muzeum Sztuki Współczesnej, oraz zniżki to większości pozostałych. Koszt zależy od okresu ważności:
24 godziny – 18,50 € dorośli, 11,50 € dzieci
48 godzin – 31,50 € dorośli, 17,50 € dzieci
72 godziny – 39 € dorośli i 20,50 € dzieci