Wiem, że zwykle sytuacja wygląda zupełnie inaczej, to faceci nie chcą zostać ojcami i namawiają niekiedy swoje partnerki na usunięcie ciąży, u nas jednak sytuacja jest całkiem odwrotna. Ja jakoś nigdy nie miałam instynktu macierzyńskiego, nie zaglądałam kobietom w wózki, nie zachwycałam się dziećmi koleżanek.
Taka już jestem, cenię sobie niezależność, możliwość podróżowania po całym świecie, kiedy tylko najdzie mnie ochota – kompletnie nie widzę siebie w roli matki. Nie wiem, dlaczego, ale miałam wrażenie, że mój facet będzie podzielał moje poglądy i że będziemy stanowić minirodzinę- tylko on i ja, bez nikogo więcej.
A zareagował tak, jakby była to najlepsza wiadomość w jego życiu. Tylko to ja teraz mam przytyć, mieć rozstępy, grube uda, obwisłe piersi – zupełnie nie jestem na coś takiego przygotowana. Od razu pomyślałam, że wyjadę za granicę na aborcję i nasze życie powróci do tamtego, świetnego stanu. Ale on jest taki szczęśliwy i zadowolony, że nawet nie wiem, jak mam mu to powiedzieć. Przecież nie mogę urodzić dziecka tylko dlatego, że on tego chce…
Z drugiej strony czy nasz związek przetrwa, kiedy się go pozbędę? Mam już przez to wszystko totalny mętlik w głowie, nie wiem, co robić, jak postąpić, a przecież ta decyzja zaważy na całym moim życiu…