Jest to przedmiot, z którym nie radzę sobie najlepiej, ciężko mi zapamiętać wszystkie daty i panowania królów w Polsce. Nauczyciel powiedział nam, że możemy przychodzić do niego na dyżury, kiedy czegoś nie rozumiemy, a on chętnie nam wszystko wytłumaczy. Ostatnio więc postanowiłam pójść na tę indywidualną lekcję. I od tej pory moje życie totalnie się zmieniło.
Nigdy nie byłam w poważnym związku, jedynie jakieś randki i luźne spotkania z rówieśnikami. Nie zdarzyło mi się też do tej pory zakochać. Właśnie – do tej pory. Okazało się bowiem, że historyk to dla mnie niczym bratnia dusza – szybko omówiliśmy wszystkie zagadnienia związane z tematem zajęć, z potem rozmawialiśmy o wszystkim. Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy, czuję, że on bardzo dobrze czuje się w moim towarzystwie – z wzajemnością. Od razu zaznaczam, że do niczego między nami nie doszło, chociaż chwilami mam ochotę go dotknąć czy pocałować – ale wiem, że nie powinnam, przynajmniej w szkole.
Niedawno zmarła mi babcia, z którą byłam bardzo związana. Historyk od razu zauważył, że ledwo powstrzymuję się od płaczu, powiedział więc, żebym została chwilę po zajęciach (żeby rzekomo wytłumaczyć mi jakieś zagadnienie dotyczące zajęć lekcyjnych). Gdy wszyscy opuścili salę, coś we mnie pękło, zaczęłam płakać i nie mogłam tego przerwać. On opowiedział mi, że dokładnie wiem, co teraz czuję, bo w wieku trzynastu lat stracił ojca. W pewnej chwili przytulił mnie – i poczułam się naprawdę cudownie, bezpiecznie.
Dodam jeszcze, że on absolutnie nie faworyzuje mnie na lekcjach, traktuje mnie normalnie, ale poza nimi mam nieodparte wrażenie, że nie jestem mu obojętna. Coraz częściej o nim myślę, trudno jest mi skupić się na nauce. Jak myślicie, czy mam wprost powiedzieć mu, co czuję, i zobaczyć, jaka będzie jego reakcja? Nie chcę już dłużej tego ukrywać, zbyt wiele mnie to kosztuje…Wiem, że jest między nami dziewięć lat różnicy wieku, że to mój nauczyciel, ale ja naprawdę się zakochałam.