Traf chciał, że moja pięcioletnia córka usłyszała kiedyś to sformułowanie. Niepotrzebnie jednak powiedziałam jej, że gdy „Małpa” będzie w pobliżu (tak naprawdę facet na ma imię Adam), należy zwracać się do niego po imieniu.
Dzień później byłam z córką w pobliskim spożywczaku. Za nami w kolejce do kasy stał ów brodaty Adam. Gdy tylko moja córka go zobaczyła, powiedziała arcygłośnym, teatralnym szeptem – Patrz, mamusiu, jest tu też pan Małpa, ale dzisiaj mówimy do niego Adam.
Nie wyobrażacie sobie nawet, jak niesamowicie czerwona stała się moja twarz w tym momencie. Dzieci są jednak bardzo, bardzo szczere!