Mogłabym napisać, że wysyłałam mnóstwo aplikacji, aby móc pracować w zawodzie, ale wcale tak nie było – u mnie w mieście jest tylko jedno laboratorium genetyczne i jak na razie mają tam komplet. Jeśli mam być szczera, naprawdę kiepsko się z tym czułam.
Może to śmieszne, ale kilka dni temu znalazłam czterolistną koniczynę. Od razu pomyślałam, że może teraz szczęście uśmiechnie się do mnie. Działo się to w czwartek.
Nie musiałam długo czekać, już w sobotę rozmawiałam przez telefon z moją daleką kuzynką, która mieszka w Szwecji od kilku lat. –Mam dla ciebie świetną wiadomość – usłyszałam. Okazało się, że w laboratorium w pobliżu miasta jej zamieszkania pilnie potrzebny jest analityk medyczny. Ona już nawet powiedziała o mnie kilka słów dyrektorowi placówki – ponieważ jest jej sąsiadem.
Za kilka dni zaczynam swoją nowa, szwedzką przygodę. Mam nadzieję, że wszystko ułoży się po mojej myśli. A czterolistną koniczynę (teraz już zasuszoną) oczywiście wiozę z sobą!