Któregoś poranka jak zawsze jechałam autem do pracy (choć może w tym przypadku „jechałam” brzmi nieco na wyrost, zdecydowanie więcej stałam w korku). W radiu była jakaś audycja, słuchałam jej piąte przez dziesiąte, zastanawiając się, czy mam wszystkie dane do wykonania dzisiejszej prezentacji.
W pewnej chwili moją uwagę przykuło jednak zdanie – Możesz zmienić swoje życie, podążaj za tym, czego chcesz, bo to daje szczęście. Nagle mnie olśniło. Spędzam całe lata w stolicy, jestem coraz bardziej zmęczona i zabiegana, chwilami czuję bezsens tego, co robię w pracy – chociaż przynosi to naprawdę spor pieniądze.
A kiedy miałam okazję, by móc posiedzieć rano z filiżanką kawy i poczytać gazetę dla relaksu? Nie pamiętam też, kiedy ostatnio byłam na wakacjach, chyba siedem lub osiem lat temu. Zawsze były jakieś ważne obowiązki w pracy.
Mam sporo pieniędzy odłożonych na koncie, więc postanowiłam w końcu zrobić z nich użytek. Byłam już u szefa po to, by poprosić o możliwość pracy zdalnej, na pół etatu. Szalenie się zdziwił, ale przystał na to.
Wiecie, co postanowiłam zrobić? Za jakiś miesiąc stanę się prawowitą właścicielką niewielkiego domku położonego jakieś sto kilometrów na północ od Warszawy. Znajomi pukali się w głowy, gdy się o tym dowiedzieli. – Co niby masz zamiar tam robić – pytali.
Ale ja już mam plan na siebie i zawiera on wiele punktów. Będę hodować kozy, uprawiać swój ogródek warzywno –kwiatowy, żyć w zgodzie z naturą. Teraz tak naprawdę czuję, że zacznie się dla mnie prawdziwe życie. Sama się sobie dziwię, że przez tyle lat byłam niczym koń w kieracie…Ale już za miesiąc przeprowadzka, wielkie zmiany, jestem bardzo tym wszystkim podekscytowana. Trzymajcie za mnie kciuki!