Wszystko zmieniło się w ciągu jednego dnia. Zdarzyło mi się bowiem usłyszeć opinię, która, jeśli mam być szczera, zabolała mnie. Pracowałam wówczas w firmie zajmującej się sprzedażą kosmetyków.
Podczas przerwy na lunch postanowiłam pójść do bufetu po kawę. Jak się okazało, było tam już kilku kolegów z mojego działu. Oni jednak stali odwróceni tyłem, więc nie zdawali sobie sprawy z mojej obecności. Nagle jeden z nich powiedział: Wiesz, Aśka byłaby naprawdę super, gdyby trochę bardziej o siebie zadbała.
Niby nic, a ja jakoś bardzo wzięłam sobie do serca jego słowa. Czyli tak odbierają mnie mężczyźni wokół. Trudno zatem dziwić się, że od trzech lat nie byłam na randce. Tego samego dnia zadzwoniłam do siostry (to w naszej rodzinie specjalistka od spraw urodowych) i poprosiłam ją o pomoc. Powiedziałam, że mam ochotę na prawdziwą rewolucję i zdaję się na jej wiedzę i umiejętności.
Marcie nie trzeba było dwa razy tego powtarzać. Już następnego dnia buszowałyśmy po sklepach w poszukiwaniu szpilek, sukienek, apaszek, zwiewnych bluzeczek i kosmetycznych rewelacji. Dzień drugi spędziłyśmy u fryzjera i kosmetyczki – nawet nie zdawałam sobie sprawy, że istnieje tak wiele różnego typu zabiegów upiększających.
Po weekendzie przyszedł czas powrotu do pracy. Wystrojona w czerwoną sukienkę ołówkową, w czarnych szpilkach, z kobieco upiętymi włosami i z pięknym makijażem pojawiłam się w pracy. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak wszyscy na mnie patrzyli – zachwytu w ich oczach nie dało się po prostu ukryć. I jeśli mam być zupełnie szczera, nieco połechtało to moją kobiecą próżność.
Nie wiem, czy to kwestia tego, że zaczęłam wyglądać znacznie bardziej kobieco(a tym samym moja pewność siebie zdecydowanie wzrosła), ale nagle wszyscy wolni faceci w moim otoczeniu zaczęli zapraszać mnie na kawę, spacer czy do kina.
I wiecie, co? Bardzo lubię siebie w tym nowym wydaniu!