Zaczynam snuć już plany wakacyjne, mimo siarczystych mrozów. Tak bym sobie powygrzewała zmarznięte kości na jakiejś plaży. Słońce, leżaczek, szum fal i chichocząca gdzieś wysoko mewa. Póki co, nie mam co liczyć na rychłe lato, więc tym bardziej cieszę się z przesyłki, którą otrzymałam od Le Petit Marseillais:
- Pielęgnujący krem do mycia - Nawilżanie
- Balsam do ciała - Odżywianie
Kilka słów od Producenta
"Le Petit Marseillais zainspirowane bogactwem Morza Śródziemnego postanowiło połączyć w nowych formułach pielęgnacyjnych jedne z najcenniejszych i najbardziej szlachetnych składników: algi i minerały morskie, białą glinkę, oligoelementy. Tak powstała nowa linia kosmetyków do wyjątkowej, morskiej pielęgnacji."
Pielęgnujący krem do mycia: kremowa konsystencja kosmetyku sprawia, że skóra po prysznicu pozostaje miękka, nawilżona i otulona świeżością morskiej bryzy. Składniki aktywne: algi z Morza Śródziemnego i biała glinka ("zawarty w niej krzem sprzyja poprawie kondycji skóry, wzmacniając wszystkie warstwy naskórka").
Balsam do ciała: bogata konsystencja balsamu szybko wchłania się w skórę, nie pozostawiając tłustej warstwy. skóra pozostaje nawilżona, odżywiona i otulona świeżością bryzy morskiej aż do 24h. Składniki aktywne: Algi z Morza Śródziemnego i Oligoelementy- dobroczynna kombinacja składników aktywnych z dna morza, soli mineralnych i magnezu- "Dbają one o komórki naskórka – odżywiają je i silnie regenerują"
Cała, morska linia LPM to 4 produkty o niezwykłych właściwościach i przepięknym, delikatnym zapachu lata na gorącej plaży, czyli to o czym aktualnie marzę. Ja mam przyjemność testować dwa z nich.
Przyznam szczerze, że na początku nie czułam zapachu w ogóle i dziwiły mnie zachwyty innych dziewczyn, które podobną paczkę otrzymały. Dopiero podczas kąpieli, a później stosując balsam, poczułam zapach, który do złudzenia przypominał mi zapach gorącego powietrza i morskiej bryzy w upalnej Grecji, do której często wracam wspomnieniami. Zapach kremu do mycia praktycznie nie pozostaje na skórze, ale balsam pozwala się cieszyć latem na skórze naprawdę bardzo, bardzo długo.
Krem do mycia ciała
Dzięki swojej delikatnej i aksamitnej konsystencji sprawia, że kąpiel/prysznic to prawdziwa przyjemność. Niewielka ilość kosmetyku wystarczy, by nasze ciało otuliła przyjemna "morska" piana.
Muszę przyznać, że obietnice producenta dotyczące właściwości nie są ani trochę przesadzone. Krem ma za zadanie pielęgnować i nawilżać naszą skórę i tak w rzeczywistości jest, choć efekt nawilżenia na mojej bardzo suchej skórze jest niewystarczający, to i tak uważam, że jest dobrze. To co mnie często denerwuje, to uczucie ściągnięcia skóry i bardzo wysuszona skóra, która po osuszeniu wygląda jakbym się mąką zsypała- tu takich rewelacji nie było, choć tak jak wspomniałam, bez balsamu się nie obędzie.
Krem do mycia ciała jest niesamowicie łagodny: nie podrażnia podrażnionej skóry, nie powoduje nowych podrażnień i nie wywołuje reakcji alergicznych. Można śmiało stwierdzić, że jest przyjacielem suchej i wrażliwej skóry.
Rozpoczęcie dnia z "morskim prysznicem" zagwarantuje nie tylko super odświeżenie, ale też doda energii na cały dzień, natomiast po zabieganym dniu przyniesie uczucie lekkości, ukojenie duszy i ciała oraz niesamowite odprężenie- porównywalne do tego, jakie towarzyszy nam podczas wylegiwania się na plaży:)
mamali-testuje.blogspot.com
Balsam do ciała
Jest naprawdę świetny!
Po pierwsze pięknie pachnie. Słodko- słony zapach przywołuje u mnie cudowne wspomnienia najwspanialszych wakacji, dzięki czemu czuję się zrelaksowana zanim jeszcze kosmetyk zacznie działać na mojej skórze. To uczucie pozostaje ze mną na długo, bowiem zapach balsamu, mimo że delikatny jak muśnięcie letniego wiatru, to jest bardzo trwały.
Po drugie, lekka konsystencja idealnie się wchłania nie pozostawiając na skórze tłustego, lepkiego filmu- czego nie znoszę. Powiem więcej, jeśli któraś z Was, tak jak ja, na postanowienie noworoczne wybrała sobie fitness, to na pewno będzie mile zaskoczona. Do czego dążę? Ano do tego, że jak wiadomo jeśli ćwiczenia to i pot, hektolitry potu. Jeśli wcześniej się "zabalsamowałaś" to wiesz, że nie ma nic gorszego jak "wypocony balsam". Pewnie powiecie "Rany! O czym ona gada?" Jestem pewna, że wiecie jak to jest, chociażby w upały, kiedy balsam zaczyna spływać i kleić się, mimo tego, że wcześniej jakby go nie było. No więc, dobijając do brzegu mojej myśli, ten balsam naprawdę wchłania się rewelacyjnie. Nie zostaje na skórze, a podczas wysiłku, czy przegrzania nie "wyłazi". Jakby zupełnie go nie było, a jest, bo odczuwam dokładnie jego działanie na moją skórę.
Po trzecie, mimo parafiny w składzie, na dość haniebnym drugim miejscu, balsam nie zapycha skóry, nie obciąża i pozwala jej swobodnie oddychać.
Po czwarte, jest naprawdę godny polecenia wrażliwcom i posiadaczom bardzo suchej skóry: nie podrażnia i nie wywołuje reakcji alergicznych.
Po piąte i ostatnie, jego właściwości nawilżające są naprawdę na wysokim poziomie. Skóra jest ukojona, odprężona i bardzo miękka w dotyku przez bardzo długi czas. Nie ma potrzeby aby powtarzać aplikację, wystarczy jedna po wieczornej kąpieli, a efekt utrzyma się przez cały następny dzień. Ja np. widzę różnicę na kolanach. W okresie jesienno-zimowym, kiedy to kaloryfery wysuszają powietrze do granic możliwości, a rozsądek podpowiada aby założyć ciepłe rajstopki/spodnie/kalesony/legginsy, moje kolana są zawsze bardzo suche. Ba! Cała skóra jest sucha, ale kolana o milion razy bardziej. Nawilżanie skóry kolan odbywało się przynajmniej 2 razy dziennie, rano i wieczorem. Teraz, problem się nie rozwiązał, ale widzę znaczną poprawę stanu skóry, więc balsam działa.
Podsumowując: Połączenie składników pochodzących z Morza Śródziemnego to strzał w dziesiątkę. Przetestowane przeze mnie produkty świetnie się uzupełniają, dzięki czemu pielęgnacja suchej i wrażliwej skóry to czysta przyjemność. Bardzo lubię produkty LPM, choć nie zawsze spełniają moje oczekiwania w 100 %, jednak linia morska jest godna polecenia, zwłaszcza teraz gdy mróz nie odpuszcza a do lata jeszcze ponad pól roku.
mamali-testuje.blogspot.com