Spakowani wyruszyliśmy przed siebie. Mama była trochę smutna, że musi rozstać się z nami na dwa tygodnie, powiedzieliśmy jednak, że ten czas szybko minie, a my odpoczniemy i już niedługo będziemy z powrotem w domu. Pojechaliśmy. Byliśmy już blisko celu, gdy nagle TO się zdarzyło…
Poczułam dziwne szarpnięcie i głuche uderzenie. Tato po chwili ruszył z powrotem, powiedział mi, że nic się nie stało, że przejechaliśmy wiewiórkę. Ja jednak odwróciłam się i wyraźnie widziałam na ulicy leżącą kobietę. –Tato, tej pani coś się stało, musimy jej pomóc – krzyczałam. Ojciec jednak stwierdził, że coś mi się wydawało, a martwej wiewiórki na pewno nie będziemy ratować. To dość dziwne, ale przez wiele lat w ogóle o tym nie pamiętałam, to wydarzenie zupełnie wymazało się z mojej głowy. Dopiero niedawno ta sytuacja wróciła do mnie w śnie. Widziałam wszystko bardzo wyraźnie, jeszcze raz wszystko przeżywałam. Gdy się obudziłam, byłam cała zlana potem i bardzo roztrzęsiona.
Mój tato to już starszy, schorowany człowiek, a mnie ta sprawa nie daje spokoju. Czy powinnam po prostu go tego wrócić, poprosić, by powiedział mi, co się wtedy stało. Być może „tylko” tę kobietę potrącił, a może ona nie przeżyła, a on o tym wie? Wtedy chyba policja nie działała tak, jak dziś, bo przecież nikt się u nas nie pojawił, nikt się o niczym nie dowiedział.
Czy powinnam pójść do ojca i poprosić go o rozmowę na ten temat czy po prostu starać się o tym wszystkim zapomnieć. Co Wy zrobilibyście na moim miejscu?