Mniej więcej na 15tym kilometrze spostrzegłam, że cały czas jedzie za mną jakiś facet. Może to przypadek – pomyślałam. Mimo wszystko postanowiłam wykonać kilka niepopularnych skrętów, aby zgubić intruza.
Po pewnym czasie odwróciłam się, facet nadal podążał za mną. Zaczęłam się zastanawiać, o co mu chodzi. Miałam dwa pomysły. Albo po prostu mu się spodobałam (w sumie chyba nie miałabym nic przeciwko temu) albo to jakiś wariat czy gwałciciel, napadający na samotne kobiety.
Po pewnym czasie, gdy był już tuż za mną, usłyszałam donośne: Proszę pani!!!! Proszę zaczekać! Szybko wyjęłam z saszetki gaz łzawiący, gotowa użyć go w każdej chwili. Zgubiła pani portfel – usłyszałam. Już chyba kilka kilometrów temu, ale za nic nie mogłem pani dogonić!