O książce
Lata pięćdziesiąte. Do małej, zacofanej wioski Tierra de Cha powracają 2 siostry – Saladina i Dolores. Przed wojną mieszkały tu z dziadkiem, który był znachorem i wielce oryginalnym człowiekiem. Na czas wojny dzieci zostały wywiezione do Anglii, a wraz z nimi 2 siostry, które w tajemniczych okolicznościach straciły jedynego krewnego. Wioska zawsze była ich domem i dlatego po latach powracają do opuszczonego domu. Znajdują w końcu spokój i na swój sposób układają sobie życie. Wiodą bardzo surowe i monotonne życie, opiekują się krową i innymi zwierzętami, robią konfitury z fig, gotują i stronią od ludzi. Mają tylko siebie i łączącą je tajemnicę. W wiosce ożywają wspomnienia związane z ich dziadkiem Don Reinaldem.
Z czasem mieszkańcy zaczynają zgłaszać swoje roszczenia. Chcą odzyskać umowy sprzedaży swoich mózgów, które zawarli z Don Reinaldem. Pierwsza zgłasza się umierająca staruszka, która nie może spokojnie umrzeć nie mając tej umowy. Wiejski znachor potrzebował ich mózgów do prowadzenia badań i doświadczeń. Mieszkańcy wioski zaczęli się bać, że jego wnuczki będą chciały dostać to, co zostało obiecane ich dziadkowi.
Poznając losy sióstr, poznajemy również tajemnice, które mają wpływ na ich życie oraz na życie całej wioski. Poznamy sekret dziadka, który, jak już wspominałam był człowiekiem wielce oryginalnym i sprawa sprzedaży mózgów to tylko namiastka jego historii. Dolores i Saladina też mają tajemnicę. Straszną i mroczną. Ta tajemnica zmusiła je do ucieczki z poprzedniego miejsca zamieszkania i powrotu do Tierra de Cha. Siostry łączy tajemnica i więzy krwi. Mają też wspólne zainteresowania – kochają kino i śledzą życie gwiazd. Wiele też ich dzieli. Jak choćby uroda – jedna ładna, a druga brzydka. Te ich relacje nie są oczywiste, a pewne rzeczy pozostają niewypowiedziane.
Moja opinia
Powieść o zacofanej wiosce z lat 50. XX wieku jakoś mnie nie zachwyciła. Opisy malowniczych miejsc są ciekawe i nawet momentami mi się podobały. Szczególnie urzekł mnie fragment o drzewie figowym w domowym ogródku – też chciałabym takie mieć. Jednakże monotonne i prymitywne życie mieszkańców oraz liczne przykłady zacofania do mnie nie przemawiają.
Zaletą "Zimowych panien" są barwne postaci. Każda z nich wyróżnia się czymś szczególnym. Jest ksiądz grzeszący obżarstwem, protetyk pozyskujący nowe zęby w sposób nie do końca legalny, wdowa, która powtórnie wyszła za mąż i nadal nosi żałobę po pierwszym mężu, nauczyciel bez kwalifikacji. Te osoby nadają całej historii barw, i niekiedy, komizmu.
Autorka posługuje się w tej książce realizmem magicznym. Mieszanka rzeczywistości, magicznych wątków, snów i wyobrażeń sprawia, że czasem nie wiadomo co się tak naprawdę wydarzyło. Mamy tu wiejskie wierzenia, baśnie i legendy, które niestety mi się nie podobały. Mocno stąpam po ziemi i realizm magiczny nie jest dla mnie. Z tego powodu cała książka zrobiła na mnie raczej negatywne wrażenie. Oczywiści na pewno są osoby, które się nią zachwycą, ale ja do nich nie należę.
Tytuł: Zimowe panny
Autor: Cristina Sanchez-Andrade
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 320
Rok wydania: 2016
ISBN: 978-83-287-0110-6