Artura poznałam, kiedy miałam 25 lat, on jest moim rówieśnikiem. Od początku bardzo spodobał mi się jego uśmiech, potem doceniałam inne jego zalety. To naprawdę świetny kandydat na męża, a w dodatku przystojny facet, za którym wiele kobiet ogląda się na ulicy. To logiczne, że rozmawialiśmy o naszych rodzinach, zresztą szybko wszyscy się poznali. No, prawie wszyscy – w tamtym czasie Paweł, starszy brat Artura, przebywał w Stanach, więc tak naprawdę widziałam tylko jego zdjęcie.
Wrócił niedawno, niecały miesiąc temu i…wtedy zaczął się mój koszmar. Oczywiście na początku traktowałam go tylko i wyłącznie jako brata mojego faceta (faceta, którego kocham i który mi się oświadczył, a ja przyjęłam pierścionek). Wszystko zmieniło się podczas pewnej imprezy. Był grill, sporo alkoholu, pyszne jedzenie i fajne towarzystwo. W pewnej chwili mój Artur poszedł gdzieś i nie było go dłuższą chwilę, a ja i Paweł…patrzyliśmy na siebie takim wzrokiem, jakim patrzą zakochani. Potem podszedł do mnie i powiedział szeptem, że będzie na mnie czekał i że doskonale wie, że będziemy razem. Coś jest w tym facecie, naprawdę trudno mi to określić, ale przyciąga i hipnotyzuje mnie to bardzo. I tu nie chodzi po prostu o fizyczne pożądanie, to coś znacznie więcej. Najgorsze jest to, że kocham mojego Artura, ale odkąd pojawił się tu jego brat, traktuję go chyba bardziej jako cudownego, mądrego przyjaciela niż partnera życiowego.
Bardzo nie chciałabym skrzywdzić narzeczonego, poza tym związanie się z jego bratem wywołałoby w rodzinie prawdziwy skandal, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Ale czy będę szczęśliwa z jednym z braci, marząc o tym drugim? Tak naprawdę gdyby Paweł nie wrócił ze Stanów, nie byłoby tej chorej sytuacji…