Cudowna książka o miłości, prawdziwym życiu, wyborach i możliwościach oraz o poświęceniu dla drugiej osoby.
Lou - dwudziestosześcioletnia, zwariowana na swój sposób dziewczyna, która nie wie kim jest. Po utracie pracy zaczyna się nad tym zastanawiać. Wiele nieudanych prób i propozycji później trafia na ofertę zatrudnienia jako opiekunka do osoby niepełnosprawnej.
Will - trzydziestopięcioletni przystojny mężczyzna. Przed wypadkiem był optymistyczny, szczęśliwy, "gonił" życie, uwielbiał sporty ekstremalne, wypady z kumplami i seks. Po wypadku zmienił się nie do poznania - smutny, przygnębiony, nie mający chęci do życia; żyjący jedynie z powodu złożonej obietnicy. Ale czemu się dziwić? Kiedyś mogący robić wszystko mężczyzna, dziś musi polegać na innych.
6 miesięcy... pół roku...
Czemu akurat tyle? Tego oczywiście dowiecie się w książce ;)
Czy Lou zdoła wpłynąć na decyzje Willa nim będzie za późno?
Czy miłość wystarczy, aby przywrócić mu chęć do życia?
Co zrobi Lou, gdy dowie się o wyborze ukochanego?
Pytania mogłabym wymieniać cały dzień, tyle samo czasu mogłabym spędzić odpowiadając na nie - najszybszy sposób to przeczytanie książki, w której znajdziecie wszystkie odpowiedzi.
Pierwszy raz płakałam czytając książkę. W pewnym momencie chciałam przestać,byle by nie poznać zakończenia. Niestety nie raz dzieje się tak w prawdziwym życiu - czasami po prostu nie mamy wyboru.
No właśnie. Wybór... Możliwości...
Jest to coś o czym często wspomina Will - kiedyś miał możliwości i mógł decydować o własnym życiu, a teraz został tylko marionetką ludzkich rąk. Często wspomina też o tym, że teraz to Lou ma możliwości i powinna podjąć jakieś działania; że może robić co chce; że w porównaniu do niego nie ma żadnych ograniczeń.
Kiedyś... i teraz...
Will już dawno sam zaliczył się do pierwszej grupy przestał się starać; odpuścił sobie; żyje, aby dać rodzicom czas. Dlaczego? Dlatego, że kiedyś miał swoje życie pełne rzeczy, które kochał, a teraz pozostało mu jedynie czekać, aż ktoś podniesie go z łóżka i niemal wszystko za niego wykona.
* BRAK ZWIĄZKU Z KSIĄŻKĄ*
Szczerze mówiąc czytając książkę, a później pisząc tę opinię wiele razy przypomniała mi się mojaciocia. Też nie miała wyboru - rak dopadł ją niespodziewanie zostawiając wiele nie pozałatwianych spraw. Jednego dnia była z nami, śmiała się a drugiego leżała na oddziale. Mimo leków, picia silnychspecyfików oraz ostrej chemioterapii - nie udało się. Do dziś pamiętam jak mama opowiadała, że jednego dnia będąc u niej karmiła ją zupą, chwilę potem ciocia wyjrzała przez okno - mimo, że to nie była ta pora- padał śnieg, uśmiechnęła się i kazała mojej mamie do nas jechać. My z rodzeństwem o ile dobrze pamiętam mieliśmy wtedy 7 i 9 lat. Pół godziny później zadzwonił telefon - cioci już nie ma. Nie raz słyszałam jaka mama mówi, że powinna wtedy zostać. Nie wiem czemu, ale zdaje mi się, że ciocia wiedziała. Po prostu wiedziała, że to jej czas. Była moją podporą, mimo mojego młodego wieku zawsze traktowała mnie na poważnie, nigdy nie omieszkała przypomnieć, że za szybko dorastam. Jakiś czas przed ostatnią wizytą w szpitalu rozmawiała ze mną, prosząc abym pamiętała o jednym. Do tej pory nie wiem dlaczego te samo słowa dała mi spisane na kartce. Kilkanaście miesięcy temu tą kartkę odnalazłam - zapisane na niej słowa naprawdę mnie poruszyły i dały przysłowiowego "kopa w dupę".
A moje ulubione zdanie ?
"Proszę pamiętaj, że zawsze będę przy Tobie - gdziekolwiek będziesz, cokolwiek będziesz robić i jakkolwiek będziesz się czuć - zawsze będę obok. Jeśli tylko będę mogła to ześle ci prywatnego Anioła Stróża, ale do tego czasu proszę Cię o jedno - walcz. Nie chcę Cię kiedyś Tam spotkać i dowiedzieć, że poddałaś się bez walki skarbie."
Są to słowa które mogę udostępnić, kilka zdań jest zbyt prywatnych, więc po prostu zachowam je dla siebie.
Nie da się zliczyć ile czasu przepłakałam prosząc, aby została, aby nie odchodziła, bo nie dam sobie
rady - niestety Bóg zabrał ją do siebie, zabierając mi na wielki odłam czasu poczucie bezpieczeństwa,
zrozumienia i miłości. Szczerze - rozmowę tą pamiętałam jak przez mgłę. Ja byłam młodziutka, choć ciocia nie raz mówiła, żę "za szybko dorastam". Jak już wspominałam kilkanaście miesięcy temu odnalazłam tą kartkę - nie wiem czy to znak od cioci, że tu jest, czy po prostu zwykły przypadek losu - ale odnalazłam ją w trudnym dla mnie momencie. W tamtym czasie kilka razy chciałam być z ciocią, bo nie wiedziałam jak sobie poradzić. Moja druga "podpora" (chrzestna) sama miała w tym czasie sporo problemów i nie chciałam jej zadręczać swoimi. Teraz kiedy myślę, aby się poddać, wyciągam zwitek zapisanego papieru lub przypominam sobie słowa wyryte w pamięci
i walczę dalej. Brzmi jak zmyślona bajka? Przyznam Wam rację, sama nie raz myślę, że to jest sen, ale wiem, że ciocia miała niekiedy dziwne pomysły - jedno jest pewne - za ten jestem jej niezmiernie wdzięczna.
* POWRÓT DO KSIĄŻKI *
Nie wiem dlaczego, ale przez to łatwiej mi zrozumieć Willa. On też nie miał wyboru, nie miał już możliwości, został na "łasce" drugiej osoby - sam nic nie mógł zrobić.
Zastanówmy się :
Czy jeśli ktokolwiek z nas znalazłby się w takiej sytuacji chciałby żyć?
Uziemiony do końca życia na wózku?
Nie mający żadnych możliwości?
Nie mogący podejmować żadnych decyzji? Jakie mielibyśmy myśli?
Jak chcielibyśmy postąpić?
Kogo lub czego posłuchać ?
Sądzę, że w tym momencie każdy powinien zastanowić się co by zrobił w takim momencie - stawiając się
osobno na miejscu Lou i na miejscu Willa.
Pozwalając Willowi dokonać wyboru, dali mu szczęście. Nie musiał się już dłużej męczyć. Dla wielu będzie to nie jasne, ale nie wiem czy sama bym tak nie postąpiła. Lou była przy nim cały czas przypominając mu, że go kocha, nie jako godząc się z jego wyborem.
Trochę ze strony estetycznej : mnie urzekła pierwsza wersja okładki (ta z dziewczyną) i to właśnie ją mam na półce, ale filmowa grafika też jest niczego sobie i przyciąga wzrok. Sam styl pisania jest dość "prosty" dzięki czemu książkę szybko się czyta, ale mimo to niektóre opisy mi się dłużyły - pewnie z powodu tego, że byłam niepewna czy chce poznać zakończenie, jednocześnie będąc go ciekawa.
Książka naprawdę warta uwagi. Mimo łez, smutku i żalu bardzo mi się podobała.
Będzie to prawdopodobnie moja najgorzej napisana recenzja, ale tym razem górę wzięły emocję i nie wiedziałam nawet co napisać. Zazwyczaj czytam książkę i od razu pisze opinie w 1/2 dni, tym razem zajęło mi to 6 dni - książkę przeczytałam w dwa wieczory, kolejne trzy zastanawiałam się co napisać, wczoraj uznałam, że napiszę, co mi na myśl przyjdzie i oto jest :)
Gorąco zachęcam Was do przeczytania książki i pozostawienia kilku słów własnej oceny w formie komentarza lub linku do swojej recenzji :)
ULUBIONE CYTATY:
"Człowiek ma tylko jedno życie. I właściwie ma obowiązek wykorzystać je najlepiej, jak się da."
"Nie krytykuj czegoś, zanim nie spróbujesz."
"Po prostu żyj dobrze .Po prostu żyj ."
"Pocałowałam go, próbując przywołać go z powrotem. Przez chwilę zatrzymałam wargi na jego ustach, tak że nasze oddechy się zmieszały, zostawiłam słony ślad na jego skórze, a ja powiedziałam sobie, że jakieś jego cząsteczki na zawsze będą częścią mnie, wciąż żywe, wieczne. Chciałam dać mu całą swoją energie i zmusić go żeby żył."
"Zmuszaj się do przekraczania własnych granic. Nie spoczywaj na laurach. Noś z dumą swoje pasiaste rajstopy. A jeśli się upierasz, żeby związać się na stałe z jakimś śmiesznym gościem, zachowaj to gdzieś w sobie. Świadomość, że wciąż masz przed sobą możliwości, to luksus."
"W życiu wszystkiego powinno się spróbować chociaż raz."
"- To było - powiedziałam mu - najlepsze pół roku w moim życiu. Milczeliśmy długo.
- To zabawne Clark, ale w moim też."
(iiiii.... właśnie teraz wyjmijcie chusteczki)
"-Boże słodki! - powiedział mój ojciec- Wyobrażacie sobie? Nie dość, że człowiek wylądował na cholernym wózku inwalidzkim, to jeszcze będzie miał naszą Lou za towarzystwo."
"Chodzi raczej o to, czego nie da się zrozumieć, jeśli się nie jest matką, o to,że widzi się przed sobą nie dorosłego człowieka – nieokrzesanego, zarośniętego, niedomytego, bezczelnego potomka –z jego mandatami, brudnymi butami i skomplikowanym życiem uczuciowym. Widzi się wszystkich ludzi, jakimikiedykolwiek był, złożonych w całość. Patrzyłam na Willa i widziałam niemowlę, które trzymałam kiedyś w swoich ramionach, ogarnięta pierwotnym zachwytem, nie mogąc uwierzyć, że stworzyłam ludzką istotę. Widziałam przedszkolaka, który łapie mnie za rękę, ucznia, który wyciera łzy wściekłości, bo dał się upokorzyć jakiemuś starszemu chłopakowi. Widziałam słabości, miłość, całą jego historię. A teraz prosi mnie, żebym unicestwiła to wszystko – nie tylko mężczyznę, ale i małe dziecko – całą tę miłość, całą tę historię."