Jesteśmy po ślubie 5 lat, mamy 4 letniego syna. Wszystko było dobrze do momentu, gdy mój mąż zaczął się dziwnie zachowywać – chodził ciągle podenerwowany – wcześniej tryskał energią i miał zawsze dobry humor – za to go pokochałam, za to jego pozytywne nastawienie do życia. Nie wiedziałam skąd taka zmiana.
Pewnego dnia zorientowałam się, że mąż wypłacił wszystkie nasze oszczędności (12 tys. !), zabrał nawet pieniądze z funduszu dla naszego synka… Po czasie dopiero zorientowałam się, że ukradł i sprzedał także wszystkie moje złote łańcuszki, oddał nawet obrączkę do lombarduL Co się okazało? Mój mąż był narkomanem, był uzależniony od amfetaminy i innych substancji. Każdy mi się dziwi, że nie zauważyłam wcześniej – ale jak? Jeździł często na delegacje, poza tym ja nigdy nie miałam styczności z kimś takim więc nie wiedziałam jakie są w ogóle objawy.
Teraz wiem, że wszystko było dobrze gdy było go stać na prochy, ale ostatnio stracił pracę, zadłużył się u dilerów i pojawił się problem. Chciałam dać mu szansę, prosiłam żeby poszedł na odwyk, ale oczywiście twierdzi, że przesadzam, że nie jest żadnym narkomanem. Moi najbliżsi jeszcze nie wiedzą, boję się, bo wtedy go pewnie przekreślą, ale też nie chcę tkwić w takim związku. Chciałam walczyć dla naszego syna, ale to jednostronna walka więc… składam jutro papiery o separację. Może to na niego zadziała, jeśli nie to rozwód. Boję się życia bez niego, bo wciąż go kocham, ale teraz stał się innym człowiekiem, agresywnym, zdenerwowanym. Wyprowadziłam się do koleżanki – przez tydzień nawet się nie odezwałL Utwierdzam się w przekonaniu, że to nie ma sensu, ale wciąż jest mi ciężko pogodzić się z myślą, że to koniec… Co z nim się stanie, gdy go zostawię? Co jeśli stoczy się jeszcze bardziej? Ale muszę myśleć o synku, on nie może wychowywać się w takim domu.