Było to jakoś w grudniu, słyszałam że mu się podobam, a z racji z tego, że on też mi się podobał chciałam wziąść sprawy w swoje ręcę. Moja koleżanka jakimś cudem pisała z jego kolegą więc postaniowiłam zaprościć kolegę pana S. do znajomych na fb. I tak coś potem zaczęłam pisać z tym kolegą z myślą że może powie coś panu S. żeby mnie zaprosił, niestety tak się nie stało i już znudzona czekaniem po paru dniach sama go zaprosiłam. Napisałam pierwsza i od razu pisaliśmy tak jakbyśmy się znali mega długo czas. Następengo dnia nie chciałam pisać pierwsza i on nie napisał. Później już napisałam do niego dlaczego nie pisze do mnie pierwszy, a on, że nie lubi. No cóż to pisałam pierwsza.
Zaczęliśmy się spotykać, było fantastycznie, dobrze się dogadywaliśmy, lubiliśmy podobną muzykę i w ogóle. Tylko najgorsze jest to, że to zawsze ja proponowałam spotkanie i wręcz czasami na nie nalegałam. Chciałam się z nim spotykać, naprawdę coś do niego czułam. Mieszkaliśmy od siebie jakieś 16-20 km. Spotykaliśmy się często z racji tego, że była przerwa świąteczna. Nawet razem kupowaliśmy prezenty dla rodziny. Na jednym z spotkań chciał mnie pocałować, a ja nie chciałam, bo chciałam być go pewna i pocałować go dopiero jak będziemy razem. No ale tak się nie stało, póżniej wszystko zaczęło się psuć, i w końcu ja napisałam mu co do niego czuje, bo nie chciał się ze mną spotkać, a tak to bym mu to powiedziała, a on mnie wyśmiał, napisał mi, że on mnie tylko sprawdzał, że sama sobie nadziei narobiłam i w ogóle.
Wtedy nasz kontakt urwał się, w sumie to zakończył sie. Totalnie się wtedy załamałam, chodziłam smutna, nic nie jadłam, zaczęłam się samookaleczać. Nic mi nie dawało uczucia szczęścia. Potem każdego chłopaka jakiemu się podobałam próbowałam upodabniać do niego, albo zwracałam uwagę czy jest choć trochę do niego podobny. Niestety żaden nie był nim. Jakieś ponad pół roku poznałam właśnie pana P. Był w klasie maturalniej. Jakimś cudem spodobał mi się od pierwszego wejrzenia, z charakteru także był całkiem sympatyczny. No ale nie liczyłam na coś więcej. Później nasza miłość rozkwitła. Mówił mi, że jestem pierwszą dziewczyną, którą tak bardzo kocha, i której powiedział 'kocham Cie' prosto w twarz z racji z tego, że wcześniej miał dziewczynę przez intetnet. I tak niedawno wybiło 6 miesięcy jak jesteśmy razem, jestem z nim naprawdę szczęśliwa, kochamy się jak szaleni, ale nadal jak widzę pana S. w szkole to cała zaczynam się trząść i aż mi się gorąco robi. Nie wiem czy coś jeszcze do niego czuję.
Co mam zrobić żeby zapomnieć o nim na zawsze i nie reagować tak na jego osobę ? Co zrobić żeby jeszcze bardziej kochać mojego stałego partnera i nie myśleć o panu S. ? Naprawdę chcę o nim zapomnieć ale kiedy mi się to już uda to jakimś cudem on jakoś powraca. Poradzicie coś ?