Mówi się, że niektórzy ludzie zamieniają w złoto wszystko, czego dotkną. O moim Sebastianie mogłabym powiedzieć z powodzeniem, że on zamienia wszystko w błoto…Ma naprawdę kiepską i źle płatną pracę, ale mimo tego, że chodzi na mnóstwo rozmów kwalifikacyjnych, nie udaje mu się jej zmienić.
Nie potrafi kompletnie nic zrobić w domu, nie mówię oczywiście o jakichś poważniejszych naprawach, ale dla niego zbyt dużym wyzwaniem jest chociażby przykręcenie śrubki czy zmiana żarówki. Już nawet nie zliczę, ile razy miał zwichniętą czy złamaną rękę lub nogę w wyniku jakiegoś idiotycznego upadku. Naprawdę go kocham, ale kompletnie nie czuję przy nim spokoju i bezpieczeństwa – jak to jest w przypadku innych kobiet.
Coraz częściej zastanawiam się nad tym, czy takiego faceta da się w jakiś sposób zmienić, zmotywować do działania. Ma dobre serce, tylko jakoś nie potrafi wykorzystać okazji ,które daje mu los, ciągle coś niszczy, psuje…
Przykłady naprawdę można byłoby mnożyć, ale przecież nie o to chodzi. Tak naprawdę to ja czuję się chyba w tym związku jak facet, zajmując się rzeczami, które to on powinien robić. Za wszelką cenę to przed nim ukrywam, bo tak naprawdę nie chcę go zranić i sprawić, by poczuł się źle – ale taka jest prawda. Czy da się sprawić, że by facet zmobilizował się do działania?