Nie ukrywam, że czułam się tam dosyć dziwnie. Nawet myślałam o tym, żeby wysiąść i przejść się spacerkiem, ale wolałam się nie narażać szefowi gdybym jednak nie zdążyła na czas. Więc jadę i wsłuchuję się w te jakże interesujące rozmowy.
Nagle wsiada kolejna z klanu pielgrzymów. Teraz dopiero mnie oświeciło, że dziś wtorek więc to pewnie pielgrzymka na targ na rynku – to zaledwie 3 przystanki, ale bohaterka mojej historii przecież nie może stać! Chociaż potem będzie dźwigać przez godzinę albo i dłużej te wszystkie swoje zakupy i chodzić bez celu po targu, ale teraz MUSI usiąść, choćby miała kogoś zrzucić z miejsca, to usiądzie. No i lokalizuje swój cel – najpierw podchodzi do młodego chłopaka – coś tam jęczy, gada o niewychowanej młodzieży – biedak nawet nie jest świadomy co tam się nad nim dzieje J Najzwyczajniej w świecie śpi, pewnie jedzie na pętlę więc miejsce się mu należy!
Bohaterka ze skwaszoną miną i pomrukiwaniem pod nosem pcha się do przodu, wypatrzyła miejsce tuż za kierowcą. Uśmiech na jej twarzy się pojawia, już się tam lokuje, gdy… co to? Miejsce jest jednak zajęte? Czyżby coś ze wzrokiem? Otóż starsza Pani nie przewidziała tego, że siedzenia są zajęte przez matkę i jej dziecko. Zmarnowana droga, mogłoby się wydawać, ale nie dla niej! Znowu zaczyna mruczeć, stękać i wzdychać jak to ciężko postać. Nawet na głos już zaczyna wydawać jakieś komentarze, kobieta jednak nie ustępuje ze względu na dziecko, które trzyma na kolanach. Inne emerytki także zaczynają wypowiadać swoje zdanie na ten temat. I gdy nasza bohaterka już wysiada (po około 3 minutach jazdy!) rzuca hasło w stronę matki z dzieckiem „Zobaczysz, w piekle będziesz się smażyć!”. Na co kobieta z rozbawieniem na twarzy odpowiada „Być może, ale nie będę tam pierwsza. Miłego dnia!”. I w tym momencie nasz autobus stał się wesołym autobusem J A żaden uczestnik „pielgrzymki” już się nie odezwał