Denerwuję się tak, że aż boli mnie brzuch. Dla wielu osób to pewnie nic takiego, ale jeśli nie ma się w czymś żadnego doświadczenia, jest dość trudno.
Godzinami zastanawiam się, w co mam się ubrać (chociaż to tylko lokalna pizzeria, w której miałabym być kelnerką). Nie mam pojęcia, o co mogą mnie podczas tej rozmowy zapytać, co powinnam odpowiadać. Pewnie dla osób, które miały w swoim życiu x takich spotkań, byłaby to przysłowiowa bułka z masłem. A ja jestem zestresowana jak przed maturą – albo nawet jeszcze bardziej.
Boję się, że przez ten głupi stres mogę pracy nie dostać, a bardzo mi na niej zależy. W tej chwili trudno mi jest jakoś związać koniec z końcem, a wydatków mi niestety w najbliższej przyszłości nie zabraknie, muszę pracować, nie mam innego wyjścia.
Moje CV nie jest zbyt imponujące, nigdy wcześniej nie pracowałam, nie mam też jakichś szczególnych osiągnięć. Myślicie, że moje nerwy są trochę przesadzone i „jakoś to będzie”? Czy ktoś też denerwował się przed pierwszą rozmową rekrutacyjną tak, jak ja? Nie chciałabym, żeby jutro nerwy mnie zżerały, bo to mi na pewno nie pomoże…