Męża poznałam podczas koncertu, na który wybrałam się z przyjaciółką, by ratować złamane serce. Poprzedni chłopak rzucił mnie bez najmniejszego choćby słowa wyjaśnienia, za pośrednictwem krótkiego SMSa. Myślałam, że świat mi się zawali, ale powoli dochodziłam do siebie i w końcu zdałam sobie sprawę z tego, że to po prostu zwykły dupek, a nie osoba godna uwagi.
Na koncercie od razu wpadł mi w oko przystojny brunet, który, jak się okazało, także przyglądał mi się dłuższą chwilę. Od słowa do słowa i umówiliśmy się na naszą pierwszą randkę, później były kolejne i kolejne, aż w końcu ślub, który scementował nasz związek. Niedługo potem jednak mąż wpadł na pomysł, abyśmy założyli i razem prowadzili firmę zajmującą się handlem częściami samochodowymi. Ja do tej pory pracowałam w bibliotece, więc pomyślałam, że będzie to dla mnie lepsza propozycja, a poza tym wspólna praca na pewno okaże się dla naszego małżeństwa fantastycznym rozwiązaniem.
Niestety bardzo szybko przekonałam się, że to był ogromny błąd. Nie wiem, gdzie dokładnie jest problem, podejrzewam, że we mnie, ale gdy spotykaliśmy się z mężem po południu czy wieczorem w domu, czerpaliśmy wielką przyjemność i satysfakcję ze zjedzenia wspólnego obiadu, wyjścia na spacer, obejrzenia czegoś w telewizji czy po prostu rozmowy. Teraz jednak, kiedy widzimy się właściwie dwadzieścia cztery godziny na dobę, ja już zwyczajnie mam go chwilami dosyć. Z drugiej strony wiem, że pewnie dotknęłoby go, gdybym powiedziała, żebyśmy znów osobno pracowali.
Nie mam ochoty z nim wieczorami rozmawiać, bo nagadamy się w firmie. Seks jest u nas teraz tylko sporadycznie, wszystko stało się takie…beznadziejne. Ciągle zastanawiam się nad tym, że może gdybym zdecydowała się na pójście do innej pracy, znów będzie tak, jak dawniej. Jest jeszcze dla nas jakaś szansa?