Marcin jest ode mnie młodszy o 5 lat. W tej chwili powinien być na drugim roku architektury (wszyscy w rodzinie liczyli na to, że przejmie biznes po ojcu, który ma naprawdę imponującą pracownię i mnóstwo zleceń). Dlaczego „ powinien być” na drugim roku? Odpowiedź jest prosta, mój szanowny braciszek po pierwszym roku rzucił studia, bo, jak twierdzi, spotkał miłość swojego życia.
Poznałam tę dziewczynę. Z trudem skończyła szkołę średnia, pracuje w jakimś podrzędnym barze jako kelnerka, pochodzi z rodziny alkoholików, z małej wioski na południu Polski. Nie zrozumcie mnie źle, ja nic do niej nie mam, wszystkich ludzie należy szanować, ale…ona po prostu do nas nie pasuje! Nie zna się na sztuce, antykach, nigdy nie była w operze, nie umie posługiwać się sztućcami bardziej skomplikowanymi niż zwyczajny nóż i widelec. Brat twierdzi, że jest z nią szczęśliwy, od kilku miesięcy mieszkają razem, spodziewają się dziecka.
Ale jaka czeka ich przyszłość? Czy mój brat, który miał być cenionym architektem, będzie teraz wykładał towar w markecie, żeby zarobić na swoją rodzinę? A może zatrudni się na jakimś magazynie? Ja wiem, że miłość jest ślepa, ale według mnie on kompletnie marnuje swoje życie i nie korzysta z szansy, którą dostał od losu…