Sytuacja pogorszyła się, kiedy wszedł w okres dojrzewania. Kilka razy czułam od niego papierosy czy piwo, chyba popalał też marihuanę. Mąż zmarł, kiedy mały miał trzy lata, z nikim się już później na stałe nie związałam, więc chłopakowi brakowało męskiego wzorca w domu, w pełni zdaję sobie z tego sprawę. Kilka razy próbowałam wchodzić w relację z mężczyznami, żeby Grzesiek miał kogoś, kto zastąpi mu ojca, ale wszystkie prędzej czy później kończyły się fiaskiem.
Poważnie zaniepokojona byłam wtedy, kiedy mojego syna przyprowadziła do domu policja. Miał wtedy siedemnaście lat, okazało się, że pił z kolegami alkohol w miejscu publicznym, trochę się awanturowali. Funkcjonariusze powiedzieli, żebym lepiej go pilnowała, bo inaczej prędzej czy później wyląduje za kratkami.
Po paru miesiącach od tego zdarzenia dość poważnie zachorowałam, moje leczenie było długie, bolesne i skomplikowane, na szczęście jednak okazało się skuteczne. Nie będę kłamać, że syn mnie w tym czasie jakoś mocno wspierał, niestety tak nie było, ale owszem, pojawiał się co pewien czas w szpitalu.
W końcu zostałam wypisana do domu, pełna nadziei patrzyłam na świat, miałam wrażenie, że teraz nic już złego nas nie czeka. Aż do tego październikowego wieczora, kiedy otrzymałam telefon od mojego syna. Powiedział, że go aresztowali. W pierwszej chwili pomyślałam, iż pewnie w grę wchodzi jakieś drobne przewinienie, poważniejsze wykroczenie, a po 48 godzinach będę go miała znów w domu. Prawda okazała się jednak całkiem inna…Mój syn brał udział w rozboju, w wyniku którego śmierć poniósł starszy mężczyzna, będący dokładnie w wieku mojego ojca. Grzesiek jest głównym podejrzanym, najprawdopodobniej to on zadał cios, który okazał się śmiertelny. Wydałam na świat potwora…