Na jednej z ostatnich sesji mieliśmy dociec przyczyn mojej niepewności siebie, ciągłych obaw, strachu i wstydu. Nie wiem, czy w grę weszła hipnoza czy ja sięgnęłam w najdalsze zakamarki mojej pamięci, ale…okazało się, że ojciec molestował mnie seksualnie, gdy miałam kilka lat, a ja to wszystko wyparłam ze swojej pamięci.
On nie żyje od trzech lat, zmarł samotnie na raka, wcześniej odszedł od mojej mamy. Byłam na pogrzebie, lecz nie rozpaczałam po nim. Terapeutka powiedziała, że powinnam o tym wszystkim porozmawiać z mamą, wysondować, czy ona o tej sytuacji wiedziała czy też żyła przez tak wiele lat w nieświadomości.
Nie wiem jednak, czy t dobry pomysł, on ma słabe nerwy, swoje w życiu przeszła i nie jestem pewna, czy warto rozdrapywać takie stare rany. Po co, dlaczego, czy będzie to komuś potrzebne? Mówi się, że osoby zmarłe powinno się zostawić w spokoju, że nie wolno wypowiadać się o nich w zły sposób. Być może to prawda, już sama nie wiem.
Tak naprawdę nie mam nikogo, komu mogłabym o tym wszystkim opowiedzieć, dlatego zdecydowałam się napisać o wszystkim tutaj. Może znajdzie się ktoś, kto mi pozwoli podjąć w tej sprawie mądrą i dobrą dla wszystkich decyzję…Będę bardzo wdzięczna za każdą poradę…