Ostatnio wspólnie postanowiliśmy, że pora nadrobić zaległości w naszych „kontaktach” i spotkać się na więcej niż parę godzin. Zadecydowaliśmy, że to ja pojadę do niego. On już poznał moich znajomych i rodzinę, niestety ja nie miałam jeszcze okazji spotkać się z jego najbliższymi. Wszystko zapowiadało się super – rano mieliśmy wybrać się na spacer, wieczorem zaś urządzić na podwórku dużego grilla na kilkanaście osób. Na miejscu byłam już o 11:00.
Na początku nic nie zwiastowało, że ten dzień zakończy się dla mnie pewnego rodzaju katastrofą. Romantyczny spacer zakończony pocałunkiem wydawał się spełnieniem moich marzeń. Po południu zaczęliśmy przygotowywać wszystko, co niezbędne – grilla, napoje (w tym również alkohol), przystawki, coś słodkiego. Już o 18: 00 zaczęli schodzić się pierwsi goście. Już tutaj nastąpił pierwszy „zgrzyt” – wszyscy jego domniemani przyjaciele byli od nas młodsi o 6 -7 lat.
Przymknęłam na to oko i starałam się bawić w najlepsze. Koło 22: 00 wszyscy byli już zdrowo podpici. Pierwszy raz widziałam swojego „wybranka” ledwo stojącego na nogach. Przyznam szczerze, że się tego się spodziewałam.
W pewnym momencie usłyszałam: „PORA ZACZĄĆ SMAŻYĆ KIEŁBASKI”. Odwróciłam się w stronę grilla i zobaczyłam jak mój chłopak ściąga spodnie i bokserki i podchodzi do rusztu ze swoim przyrodzeniem w ręku. Zamurowało mnie. Nie tego spodziewałam się po mężczyźnie, który ma prawie trzydziestkę na karku. Czym prędzej zabrałam swoje rzeczy i skierowałam się w stronę dworca. Na szczęście pociągi z tego miejsca odchodzą dość często. Chłopak nawet nie zauważył, że zniknęłam. Po całym zdarzeniu dzwonił do mnie jeszcze kilkanaście razy, ale ja nie chciałam już utrzymywać z nim żadnego kontaktu. Byłam zażenowana jego zachowaniem.