Widzę, że cierpi coraz bardziej, bywają takie dni, kiedy nie ma już siły podnieść się z legowiska. Wczoraj weterynarz zaproponował mi jego uśpienie. Tłumaczył, że zwierzę się męczy, a gdy w humanitarny sposób dostanie zastrzyk, odejdzie spokojnie.
Z jednej strony wiem, że to prawda, ale czy nie jest tak, że może się okazać, że nagle pojawi się jakiś lek, dzięki któremu Benek będzie żył jeszcze przez kilka lat? Być może się łudzę, ale naprawdę bardzo przywiązałam się do tego psiska.
Weterynarz powiedział, żebym przemyślała całą sprawę, a ja siedzę i płaczę. Z jednej strony muszę patrzeć na cierpienie i ból mojego ukochanego zwierzaka, ale z drugiej – kto mi dał prawo do decydowania o tym, kiedy ma się skończyć jego życie? Co robić?