W moim rodzinnym domu alkohol od zawsze lał się strumieniami. Najpierw pił tylko ojciec, potem matka do niego dołączyła – twierdziła, że już nie daje sobie z tym wszystkim rady. Zaczęły się więc bardzo poważne problemy finansowe, ciągłe awantury, potem dochodziło nawet do rękoczynów. Starałam się chronić przed tym wszystkim mojego młodszego brata, barykadowaliśmy się w pokoju albo długo chodziliśmy wieczorami po uliczkach naszego miasteczka, aż kłótnie się skończą, a upojeni alkoholem rodzice zasną w końcu.
To była niedziela, pamiętam jak dziś, bo rano przyszła do nas babcia i zabrała brata i mnie do kościoła. Potem byliśmy u niej na obiedzie (w domu lodówka była zupełnie pusta), wieczorem odprowadziła nas, bo powiedziała, że ma tylko jeden pokój i nie możemy u niej zostać na noc, bo nawet nie ma nas gdzie położyć.
icsnaps @ 123rf.com
Od razu czułam, że coś jest nie tak, gdy tylko przekroczyliśmy próg mieszkania – chociaż nie umiałam powiedzieć, o co chodzi. Po chwili wszystko się wyjaśniło – matka leżała na kanapie i nie ruszała się, a dookoła było pełno krwi. Ojciec siedział w kącie z nożem i powtarzał w pijackim amoku, że wreszcie się zamknęła i ma chwilę spokoju.
Co było potem? Jednak babcia zabrała nas do siebie, ojciec trafił do więzienia po tym, co zrobił mamie. Minęło już wiele lat, ale mojej przeszłości nie da się zapomnieć, te wydarzenia ciągle mnie dręczą. Może do tragedii nie doszłoby, gdybyśmy tamtej niedzieli zostali z bratem w domu?
Ruslan Grigoriev @ 123rf.com