Nie wiem, jak to się stało, ale jego była zdobyła mój numer telefonu i dowiedziała się, gdzie mieszkam.
Od tego czasu zaczął się istny koszmar, kilkanaście razy dziennie mam głuche telefony z najróżniejszych numerów, ona wyczekuje pod moją klatką schodową, kilka razy miałam wetknięty pod wycieraczkę jakiś liścik (jest sprytna i nie pisze tam rzeczy typu „zabiję cię”, tylko na przykład „i jak się w nocy bawiliście, uważaj, on lubi tylko ostre gierki”).
Zaczęłam naprawdę się bać, nie mam pojęcia, co jej chodzi po głowie. Rozmawiałam o tym z moim facetem, on jest za tym, żeby przeczekać tę chorą sytuację i nie reagować (o dziwo do niego nie odzywa się w ogóle, a w sumie byłoby to bardziej naturalne niż dręczenie mnie, chociaż sama już nie wiem).
Ja jednak zupełnie poważnie zastanawiam się nad tym, czy nie pójść z tą sprawą na policję. Przecież to już jest chyba nękanie? A może przesadzam i lepiej po prostu poczekać, aż znudzą jej się te głupie zachowania?