Miałam do wyboru: pracować w pobliskim sklepie spożywczym za najniższą stawkę albo spróbować swoich sił za granicą. Wybrałam to drugie. Byłam po studiach, liczyłam na to, że ze znajomością dwóch języków obcych na pewno znajdę pracę nie tylko dobrze płatną, ale też przynoszącą mi satysfakcję. Ale jak wiadomo od czegoś trzeba zacząć – zatrudniłam się więc w serwisie sprzątającym. To miało trwać miesiąc, góra dwa, aż znajdę sobie lepsze zajęcie.
Nie wiem, czy jestem aż tak mało przebojowa czy chodzi o coś innego, ale niestety w żadnej innej pracy mnie nie chcieli, w końcu przestałam jej szukać. W moim rodzinnym miasteczku wszyscy myślą, że pracuję jako sekretarka w korporacji – nawet rodzicom sprzedałam taką żałosną bajeczkę, żeby byli ze mnie dumni.
Tak naprawdę jest mi tu źle. Z dala od rodziny, przyjaciół, pięknych łąk i pól niedaleko mojego domu. Całe dnie spędzam na sprzątaniu luksusowych apartamentów, a mieszkanie, które wynajmuję, to właściwie klitka mająca kilka metrów kwadratowych – odkładam każdy grosz.
Coraz częściej myślę o powrocie, ale kto mi uwierzy, że sekretarka w dobrej firmie postanowiła nagle zamienić wygodne życie na powrót do rodzinnego miasteczka? Sama nie wiem, chyba w pewnym sensie traktowałam powrót jako coś niehonorowego, ale z drugiej strony jak długo jeszcze mam tu żyć, oszukując wszystkich?