Powiedziałam mu, że wkurza mnie, jak on traktuje moją rodzinę – bo rzeczywiście bardzo unika wizyt u nich, ostatnio musiałam sama jechać na imieniny mojej mamy i urodziny taty. Ja zawsze jeżdżę z nim na wszelkie rodzinne imprezki i uważam, że to całkiem normalne.
On wpadł we wściekłość, zaczął na mnie wrzeszczeć, że nie jest od tego, żeby siedzieć godzinami nad sałatka jarzynową i sernikiem. Bardzo mnie to ubodło, bo w czym niby siedzenie na imprezie u mojej rodziny ma być gorsze od siedzenia u jego bliskich? Wydaje mi się, że zareagował co najmniej dziwnie.
Od czasu awantury nie odzywam się do niego i czekam, aż mnie przeprosi. Uważacie, że przesadzam czy to on powinien teraz wyciągnąć rękę do zgody? Owszem, to ja zaczęłam tę głupią rozmowę, ale on zachował się według mnie za bardzo wybuchowo….
Chwilami już naprawdę nie mam siły do niego, na początku naszego związku się tak nie zachowywał, a teraz pozwala sobie na coraz więcej i to tak jakby bez powodu. Czemu tak się dzieje?