W pracy mam dokładnie to samo, nawet kiedy popełnię jakiś błąd, nie potrafię się do tego przyznać. Kurczę, chciałabym zmienić to w sobie i stać się osobą, która umie powiedzieć – przepraszam, pomyliłam się, już więcej tego nie zrobię?
Po prostu zawsze w takich sytuacjach mam coś takiego w głowie, że to przecież druga osoba zawiniła, więc to do jej obowiązków należy przyjście do mnie i przeproszenie mnie. Jako dziecko też tak miałam, ale przecież jest inaczej, jeśli chodzi o sprzeczkę między mną a kolegą z podwórka, a inaczej, gdy w grę wchodzi naprawdę poważne nieporozumienie z mężem czy współpracownikami.
Czy może po prostu mam już taki dziwny charakter i nie da się tego zmienić? Mam wrażenie, że ludziom żyje się ze mną niekiedy dosyć trudno, a chciałabym być po prostu lepszym człowiekiem, któremu przejdzie jednak przez gardło słowo „przepraszam”. Póki co mam z tym naprawdę olbrzymi problem. Może jakaś terapia by pomogła?