Przyznam szczerze, że nawet mnie to trochę zdziwiło, bo nie jesteśmy z sobą zbyt blisko (znamy się z pracy). Ale w sumie ucieszyłam się. Kupiłam nową sukienkę, włożyłam do koperty 400 złotych, zjawiłam się z moim chłopakiem.
Po ślubie pojechaliśmy na weselną salę. Wszystko niby było w porządku, ale przy składaniu młodym życzeń zauważyłam, że koleżanka ma dość dziwną minę. Potem nie miałam z nią już bezpośredniego kontaktu.
Po ślubie wzięła tydzień wolnego, niedawno wróciła do pracy, ale zachowywała się w stosunku do mnie dość dziwnie, więc wprost spytałam, o co jej chodzi. I…uwaga! Powiedziała mi, że przecież zaprosiła mnie i mojego chłopaka tylko na swój ślub, ale po prostu miała zaproszenia w takiej, a nie innej formie, ale powinnam przecież domyślać się, że nie jesteśmy z sobą na tyle blisko, abym miała brać udział w weselnym przyjęciu. Dodała jeszcze, że na szczęście kilka osób z rodziny się nie stawiło, więc było gdzie siedzieć. Przyznam szczerze, że strasznie mnie to zszokowało, nigdy w życiu się z taką sytuacją nie spotkałam.
Przecież jeżeli dostaję zaproszenie na ślub i wesele, to idę na to i na to! Od tej pory nie bardzo się do siebie odzywamy. Jeśli mam być szczera, czekam, aż przyjdzie w końcu po rozum do głowy i mnie przeprosi, przecież to ona zachowała się beznadziejnie i szalenie nieelegancko. Mam rację?