Byłam pewna, że to rozmowa o czymś, co nigdy nie dojdzie do skutku. Między nami naprawdę była wielka miłość od samego początku, wiedzieliśmy, że jesteśmy sobie przeznaczeni i nic nie jest w stanie nas rozdzielić. Było jak w bajce, romantyczne zaręczyny, piękny ślub. W podróż poślubną pojechaliśmy do Grecji, spędziliśmy tam cudowne chwile.
Potem na świat przyszła nasza córka, od razu stała się naszym oczkiem w głowie. Nadal staraliśmy się nie popaść w rutynę (mimo, że od dnia ślubu minęło już siedem lat). Zawsze o siebie dbałam, kupowałam seksowną bieliznę, żeby urozmaicić nasze życie erotyczne – oboje byliśmy z niego zadowoleni.
Mąż raz na jakiś czas wyjeżdżał w delegację do Czech – szef tego od niego wymagał. Przyzwyczaiłam się, że raz na dwa miesiące nie ma go w domu podczas weekendu. Szłam wtedy do fryzjera, kosmetyczki albo na kawę z koleżankami.
Gdy wrócił po jednym z takich wyjazdów, był jakiś nieswój, szalenie zamyślony, jakby nieobecny. Pytałam, czy coś się stało, stwierdził, że jego firma ma spore problemy finansowe, więc dłużej nie drążyłam tematu. Jednak kiedy po paru dniach jego nastrój nie zmieniał się, czułam, że może chodzić o coś zupełnie innego.
Któregoś wieczoru podszedł do mnie i powiedział, że musimy porozmawiać.
- Było za dużo alkoholu, nie wiem, po co tam poszedłem, nie chciałem tego zrobić, przecież wiesz, że kocham tylko ciebie.
Okazało się, że wylądował w łóżku z asystentką prezesa. Tak naprawdę nie chciałam tego wiedzieć, teraz wręcz brzydzę się nim, a jednocześnie nadal go kocham. Czuję się z tym okropnie, nie wiem, czy jest jeszcze dla na jakaś szansą czy tą jedną nocą przekreślił wszystko, co nas łączyło…