Sama nie zarabiam zbyt wiele (raczej średnia krajowa), jednak co miesiąc udaje mi się zaoszczędzić trochę grosza. On jednak, chociaż ma znacznie większą wypłatę, wydaje wszystko w mgnieniu oka. Kupuje sobie buty za 700 złotych, ciągle zamawia do domu drogie jedzenie. Gdy jesteśmy razem na zakupach, to ja wrzucam do koszyka niezbędne artykuły spożywcze czy środki czystości, za które płacę – on wybiera same drogie głupoty.
Staram się zaoszczędzić na wkład własny na nasze mieszkanie (jak na razie mieszkamy w wynajmowanym). On jednak nic sobie z tego nie robi, śmieje się, że nigdy kasa się go nie trzymała. Wielokrotnie już próbowałam z nim o tym rozmawiać, ale bez skutku. Wszystko obraca w żart. Ostatnio notorycznie pożycza ode mnie pieniądze, bo nie starcza mu do pierwszego, a jak sam mówi – musi kupić jeszcze kilka niezbędnych rzeczy. Często też zamawia coś przez internet, a gdy pojawia się kurier, ja muszę za to płacić.
Jak mam z nim postępować, żeby się zmienił? Zagrozić rozstaniem? Zaakceptować to, że taki jest i dalej ciułać w samotności pieniądze na nasze mieszkanie? Naprawdę ciężko się z nim na ten temat rozmawia i już nie wiem, co mam zrobić.