Gdybym wiedziała, że tak to wszystko będzie wyglądało, w życiu bym się nie zgodziła. To znaczy wiecie, z pozoru jest ok, tworzymy fajną rodzinę. Nikt tylko nie wie, jak zachowuje się teściowa (akurat teść jest w porządku), kiedy mojego męża nie ma w domu.
Co chwila do wszystkiego mi się wtrąca i to naprawdę nie są dobre, dawane w serca rady. Nic jej nie pasuje. Ciągle mi mówi, że mam zacieki na szybach, że źle gotuję.
Naprawdę dbam o męża i dom jak tylko potrafię, ale kiedy na przykład po trzech godzinach froterowania podłogi usiądę sobie na leżaku w ogrodzie, zaraz dowiaduję się (niby w żartach), że chyba nie mam nic do roboty, skoro w środku dnia mogę sobie pozwolić na taki błogi wypoczynek.
Mówiłam już o tym mojemu mężowi, ale powiedział, że musimy się jeszcze trochę przemęczyć, że już niedużo nam zostało do tego, żeby w końcu zamieszkać na swoim. Wiecie, nigdy nie powiedziałam teściowej, co sądzę o jej zachowaniu, ale chwilami mam ochotę to zrobić.
Boję się tylko, że się po prostu okropnie pokłócimy i wtedy już nie da się z nimi w jednym domu wytrzymać…