Porozmawiałam z kilkoma innymi matkami i okazało się, że w ich grupie jest trzech chłopców, którzy wręcz terroryzują inne dzieci. Na porządku dziennym jest szturchanie, podkładanie nogi czy wyzywanie.
Rozmawiałam z przedszkolanką, powiedziała, że istotnie z niektórymi dziećmi jest problem i nie wszystkie zachowują się grzecznie.
Wiecie, zdaję sobie sprawę z tego, że takie rzeczy dzieją się na przykład w gimnazjach, kiedy dzieciakom zaczynają szaleć hormony i zaczynają robić jakieś głupoty, a nawet bywać agresywne w stosunku do słabszych.
Mój syn jest delikatnym i wrażliwym chłopcem i okazało się, że już niejeden raz od tej przedszkolnej bandy oberwał. Nie bardzo wiem, jak mam w tej sytuacji postąpić, może pójść do dyrektorki i powiedzieć, żeby zwołała jakieś zebranie w tej sprawie albo przynajmniej porozmawiała z rodzicami tych małych łobuzów? Chyba to byłoby właściwie rozwiązanie tej sytuacji…