Zdarza się, że siedzę i płaczę, bo chyba naprawdę nie nadaję się do tego. Mój promotor też nas specjalnie nie dopinguje, nie prosi o przynoszenie poszczególnych fragmentów.
Wczoraj rozmawiałam z koleżanką z grupy i powiedziałam jej, że przez pisanie magisterki chyba osiwieję. –Jak to, sama to robisz? Parę stówek wystarczy, żebyś miała napisaną świetną pracę, ja tak robię. Oczywiście natychmiast zdałam sobie sprawę z faktu, że pewnie nie jest jedyna, stawiam, że połowa osób w ten sposób „tworzy” swoje prace.
Od razu zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy nie zrobić tego samego. Pracuję na pół etatu, udzielam się w schronisku dla zwierząt jako wolontariuszka i mało mam czasu na pisanie. Ale to jeszcze nie jest największy problem, ja po prostu siedzę przez trzy godziny nad jednym zdaniem, tylko się tym dołując.
Z jednej strony mam ochotę zgłosić się do kogoś, kto napiszę moją magisterkę. Z drugiej mam ambicje i chciałabym zrobić to sama, żeby potem nie mieć w świadomości tego, że nawet pracy nie potrafiłam sama stworzyć. Co Wy byście zrobili na moim miejscu? Kupić ją czy próbować nadal pisać samodzielnie?