Ja niby nie mam nic przeciwko temu, gdyby nie jedna rzecz. Dzieciaki robią w naszym domu po prostu pobojowisko. Zawsze po tego typu wizytach muszę kilka godzin sprzątać, żeby doprowadzić wszystko do ładu. Naprawdę wszędzie jest wtedy tak, jak po przejściu jakiegoś strasznego tornada.
Zawsze wydawało mi się, że to rodzice powinni poczuwać się do tego, żeby zrobić po swoich dzieciakach porządek. Znajomi jednak nawet o tym nie pomyślą. Po prostu kiedy zbliża się godzina ich wyjścia, żegnają się z nami i pozostawiają wszystko na mojej głowie. Jeśli mam być szczera, mam już tego trochę dosyć, wolałabym tylko wstawić talerze do zmywarki i odpocząć, a tymczasem muszę biegać po całym domu i wszystko poprawiać, wycierać, odkurzać.
Nie chciałabym też stracić z nimi kontaktu, więc powiedzenie, żeby więcej do nas nie przychodzili, na pewno nie wchodzi w grę. Ale jak im delikatnie zasugerować, żeby przynajmniej częściowo posprzątali po swoich pociechach albo nie pozwolili im robić aż takiego bałaganu w cudzym domu?