Przecież jeżeli ktoś nie ma nic do ukrycia, nie musi stale chodzić z komórką w ręce – moja leży godzinami na stoliku, on swojej nie zostawia nawet na minutę.
Nigdy nie byłam fanką sprawdzania czyjejś korespondencji czy smsów, ale teraz całkiem poważnie się nad tym zastanawiam.
Myślałam, że kiedy ufa się drugiej osobie, nie ma najmniejszego sensu robić takich dziwnych rzeczy. Ale gdyby udało mi się jakoś mimo wszystko zerknąć do jego telefonu (chyba musiałabym to zrobić tylko w nocy, kiedy śpi) i nie byłoby tam nic szczególnego, uspokoiłabym się.
A gdybym coś znalazła, wiedziałabym przynajmniej, na czym stoję. Nie chcę żyć w kłamstwie i niepewności, bo to mnie po prostu zamęczy. Sama już nie wiem, myślicie, że w tej sytuacji moje obawy są uzasadnione? Oprócz tego dziwnego zwyczaju wszystko jest między nami ok. Ale może jednak sytuacja jest inna niż mi się wydaje?