Ciągle mam wrażenie, że wszyscy będą wtedy oceniać, że zjadłam za dużo, za szybko albo mój sposób jedzenia jest nieładny. Zdarza mi się czasem, że widelec upadnie mi na podłogę albo sos skapnie na bluzkę.
Pewnie dla innych nie byłby to żaden kłopot, ja wiem, że czułabym się wtedy okropnie. W sumie od pewnego czasu robię wszystko, żeby nie pojawiać się na „jedzeniowych” spotkaniach.
Kiedy jadam w samotności, niczym się nie przejmuję, mogę się wtedy wyluzować, wszystko mi smakuje. Ale chyba moje otoczenie już zauważyło, że coś jest nie tak – potrafię spędzić u kogoś cały dzień i cały czas powtarzam, że nie jestem głodna i żeby nic dla mnie nie przygotowywano.
Miał ktoś podobny problem? Jak z tym walczyć? Powinnam pójść do jakiegoś psychologa czy jakoś dam sobie z tym radę sama? Niedługo czeka mnie chrzest w rodzinie i znów pewnie będę unikać jedzenia i wychodzić do toalety albo udawać, że muszę odebrać telefon, kiedy będą podawane dania…