Tym sposobem w wieku 28 lat waga pokazywała 87 kilogramów. Tak, to sporo jak na kobietę, kiedy media lansują piękności w rozmiarze 34. Jednak zawsze w miarę tolerowałam swoje ciało i jakichś większych kompleksów nie miałam.
Kilka miesięcy temu poznałam na festynie faceta. Cudowny, bardzo inteligentny, czuły, troskliwy, a przy tym zabójczo przystojny. Nawet byłam zdziwiona, że wybrał właśnie mnie, kiedy dookoła jest tyle szczupłych kobiet. On jednak powtarzał, że dla niego jestem najpiękniejsza i tylko to się dla mnie liczyło.
Traf chciał, że mój Marek musiał na półtora miesiąca wyjechać w delegację do Francji. Niestety nie był to jeszcze czas skype’a i tanich połączeń lotniczych, wiec mieliśmy zobaczyć się dopiero po jego powrocie – przebąkiwał nawet, że chciałby, abym wtedy już zamieszkała z nim na stałe. Pożegnanie na lotnisku, moje łzy…poleciał. Zdarzyło się tak, że tego dnia w mojej pracy wszystkie dziewczyny rozmawiały o dietach, wagach, kaloriach. Nigdy jakoś nie interesowały mnie te tematy, tym razem jednak jakieś światełko zapaliło się w mojej głowie. A może zaskoczyć Marka i schudnąć przez te półtora miesiąca tak, że gdy zobaczy mnie po powrocie, oszaleje?
Jak wymyśliłam, tak zrobiłam. Starannie wyliczona co do jednej kalorii dziennie dieta, bieganie trzy razy w tygodniu, dwa razy basen, dwa siłownia – naprawdę wzięłam się za siebie! Na lodówce miałam przyczepione zdjęcie Marka i za każdym razem, gdy kusiło mnie, żeby coś zjeść, patrzyłam na jego oblicze i myślałam – Robię to dla ciebie!
Kilogramy spadały jak szalone, po miesiącu waga wskazywała 77 kilogramów, po kolejnych dwóch tygodniach – 73. Wiem, że nie jest to zdrowe tempo chudnięcia, ale wtedy mnie to nie interesowało.
Nadszedł upragniony dzień przylotu mojego ukochanego. Czekałam na lotnisku w nowej sukience, szpilkach, ze starannie umalowanymi na czerwono ustami. I znacznie szczuplejsza! Gdy Marek zobaczył mnie, jego pierwsze słowa brzmiały- Co Ci się stało, Kochanie, jesteś chora? Strasznie zmizerniałaś.
Liczyłam na inny efekt…