Koniec i początek
Fakt, że kobiety niemal połowę życia spędzają bez możliwości prokreacji to prawdziwy fenomen w świecie istot żywych. Ten sam scenariusz dotyczy jedynie niektórych gatunków waleni oraz szympansów. Z tym że kobiety menopauzy nie tylko doświadczają, ale także ją przeżywają. Niestety nie raz negatywnie, popadając w tzw. kryzys drugiej połowy życia. Okazuje się, że za ten stan rzeczy odpowiada nie tyle samo klimakterium, ile nasz kulturowo-społeczny ogląd menopauzy jako finału pełnowartościowego życia. Tymczasem Japonki, kobiety Majów czy Szwedki – wywodzące się ze społeczeństw nobilitujących starsze, dojrzałe kobiety – nie odczuwają smutku, wkraczając w wiek przekwitania. Owszem, należy mieć świadomość, że klimakterium nie zawsze jest usłane różami. Wiąże się ze spadkiem poziomu estrogenów produkowanych przez jajniki. Zmiana ta zwiększa ryzyko rozwoju dysfunkcji i chorób ogólnoustrojowych oraz objawów wypadowych – m.in. uderzeń gorąca, zlewnych potów, bezsenności, kołatań serca, nerwowości i labilności nastrojów. Medycyna potrafi jednak im przeciwdziałać – w pierwszej kolejności związkami estrogenopodobnymi pozyskiwanymi z roślin, w drugiej – hormonami syntetycznymi produkcji laboratoryjnej. Natomiast pozytywnego nastawienia do przekwitania nikt nie poda nam w pigułce. Trzeba wypracować je w sobie. Dostrzec w menopauzie „konenki” – jak określa się ten stan w języku japońskim – czyli czas odnowy, regeneracji i rozluźnienia.
W rodzinie
Cykliczna owulacja i menstruacja to znaki biologicznej gotowości kobiety do podjęcia roli matki. Jej finał zwiastuje menopauza. Jak się okazuje – nie bez powodu. Ewolucja wymyśliła tę zmianę w życiu pań właśnie po to, żeby dojrzałe kobiety pierwotne mogły wspierać rozwój już posiadanego potomstwa oraz angażować się w opiekę nad wnukami. Podobnie i dziś przekwitające kobiety, jeśli chcą, mogą skoncentrować się na celach rodzinnych w innym wymiarze niż dotąd, zwłaszcza gdy dokucza im poczucie niedostatecznego zaangażowania w matczyne czy babcine zadania na wcześniejszym etapie życia. Jeśli zaś odczuwają niespełnienie na polu zawodowym czy osobistym, mając już dorosłe i samodzielne dzieci, mogą oddać się innym pasjom. Teraz właśnie mają na to czas. W obu wariantach konieczne jest jednak zadbanie o dobrą kondycję psychofizyczną przez regularną aktywność fizyczną, relaks, sen czy dietę dostarczającą roślinnych odpowiedników estrogenów. – Fitohormony wspomagają łagodzenie objawów menopauzy. Ponadto znaczna ich część to związki o właściwościach przeciwutleniających. Oznacza to, że mają zdolność zmiatania wolnych rodników, które przyczyniają się do przyspieszenia starzenia się organizmu. Fitoterapia stanowi więc nieodłączny element zapobiegania wielu zmianom antyoksydacyjnym w komórce – tłumaczy dr n. med. Magdalena Salwińska, biolog medyczny.
W relacji
Kobieta w kwiecie wieku posiadająca dzieci dużą część swojej uwagi i energii poświęca właśnie im, często kosztem czasu dla partnera. Z kolei w okresie przekwitania proporcje te mają szansę się odwrócić. Dorosłe już wtedy potomstwo zwykle opuszcza rodzinne gniazdo, a ona i on – będąc już w dojrzałym związku – mogą na nowo cieszyć się sobą. To normalna kolej rzeczy i powód do radości, pod warunkiem że relacja między nimi jest „zdrowa”. Podkreśla się, że bardzo dobre efekty psychoterapeutyczne u kobiet przechodzących klimakterium przynosi pozytywne oddziaływanie partnera w tym czasie. Panie, których związki są udane, oparte na wzajemnym zrozumieniu oraz szczerej rozmowie lepiej przechodzą menopauzę niż te, które nie mają oparcia w dzielącym z nią życie mężczyźnie. – Bardzo często kobiety stronią od rozmów z partnerem o problemach wieku przekwitania. Obawiają się odtrącenia czy ośmieszenia się. Wystarczy jednak szczera wymiana zdań, wyjaśnienie mężczyźnie, jak się czujemy oraz czego potrzebujemy w związku z zachodzącymi w nas zmianami, żeby uniknąć niepotrzebnych stresów. Nie raz pacjentka potrzebuje jedynie prostych oznak akceptacji i czułości. To daje jej poczucie, że dla swojego partnera jest nadal piękna i wciąż ważna – podkreśla Renata Fiuk-Kuszka, specjalista ginekolog. Warto więc, żeby panie mierzące się z przekwitaniem szukały wsparcia u panów. Ich zrozumienie pomoże im podejść do przeżywanej menopauzy bez obaw, a ze zgodą i otwartością na to, co będzie.
W łóżku
W trakcie klimakterium żeńskie ciało nie jest już takie samo jak w latach młodości. Dlatego kobiety nie raz dojmująco odczuwają zmiany w ich aparycji – zaokrąglenie kształtów sylwetki, spadek jędrności skóry, wypadanie włosów, zwiotczenie piersi. Mają obawy, czy są wciąż atrakcyjne seksualnie i szalenie potrzebują aprobaty ze strony partnera. Tym bardziej że ogień w ich sypialni mogą stłumić dysfunkcje seksualne związane z menopauzą. – Kiedy u przekwitającej kobiety maleje stężenie estrogenów, pojawiają się zaburzenia urogenitalne, a to pogarsza relacje seksualne. Suchość pochwy, zmiany zanikowe w obrębie narządów płciowych – to wszystko negatywnie wpływa na jakość współżycia. Właściwe nawilżanie pochwy, ćwiczenie mięśni Kegla czy stosowanie preparatów estrogenowych miejscowo zazwyczaj pomagają zmniejszyć problem – wyjaśnia i jednocześnie uspokaja ginekolog. Szkoda bowiem nie wykorzystać w łóżku potencjału, jaki – paradoksalnie – niesie ze sobą menopauza. Otóż po latach natłoku obowiązków odbierających czas i ochotę na seks czy unikania nieplanowanych ciąż partnerzy mogą wreszcie – bez obaw i z wolną głową – oddać się ars amandi. Nie muszą, a wręcz nie powinni rezygnować z aktywności seksualnej. Wspierają ich w tym również wspomniane „zielone” hormony, a przy nasilonych objawach klimakterium – hormonalna terapia zastępcza. Środki te pośrednio służą podtrzymaniu funkcji seksualnych u kobiet w wieku okołomenopauzalnym. Jeśli bowiem substytuujemy przekwitającemu organizmowi brakujące estrogeny, mamy szansę zwiększyć elastyczność i nawilżenie pochwy, zapobiec infekcjom intymnym czy bolesności w trakcie stosunku, a dzięki temu czerpać satysfakcję ze zbliżeń fizycznych.
W pracy
Chwiejność emocjonalna, spadki pamięci i koncentracji, nagłe fale gorąca, napady potliwości bądź trudności w zasypianiu – to „kłody rzucane pod nogi” dojrzałym, pracującym kobietom przez fizjologię przekwitania. Okołomenopauzalny niedobór estrogenów odbija się bowiem na funkcjonowaniu układu nerwowego, termoregulacji czy psychice pań, co może utrudniać im aktywność zawodową. – Wraz ze spadkiem wydzielania estrogenów dodatkowo zmienia się proporcja w wytwarzaniu i działaniu niektórych neuroprzekaźników regulujących nasz nastrój. Obok tego wzrasta poziom enzymu monooksydazy (MAO) we krwi, który m.in. odpowiada za unieczynnienie serotoniny. Brak serotoniny w ustroju skutkuje pojawianiem się stanów depresyjnych. Stąd kobiety przechodzące menopauzę uskarżają się na wahania nastroju, rozdrażnienie, przygnębienie oraz epizody depresyjne. Z pomocą przychodzi im nie tylko tradycyjna farmakologia, lecz także fitoterapia wykorzystująca naturalne roślinne składniki z substancjami o działaniu uspokajającym, przeciwdepresyjnym czy przeciwlękowym – dopowiada biolog medyczny. Wobec tego zdmuchnięte 40. czy 50. świeczek na torcie i przejście menopauzy nie obliguje pań do odejścia w zawodowy cień. Przeciwnie – jako osoby ze zrealizowanymi podstawowymi potrzebami życiowymi i ustabilizowaną sytuacją rodzinną mogą mocniej angażować się w zadania zawodowe i samorozwój, imponować wiedzą i inspirować doświadczeniem jako wieloletnie pracownice czy przedsiębiorczynie. Potrzebują tylko silnej motywacji psychicznej oraz stymulacji ciała odpowiednimi środkami, żeby podjąć tę rękawicę.
W zgodzie z naturą
Jeśli kobiety nie potraktują metryki jak wyroku, a zadbają o zdrowie ciała i siłę ducha, po menopauzie mogą nadal czerpać z życia pełnymi garściami. Mają tę przewagę nad swoimi babkami i prababkami, że medycyna stoi przed nimi otworem. Daje dostęp do przebadanych i sprawdzonych metod radzenia sobie z klimakterium, także tych, po które nasze przodkinie sięgały intuicyjnie – czyli po terapię roślinną. – Ostatnie dwie dekady przynoszą coraz więcej badań na temat stosowania fitoterapii podczas menopauzy. Ponieważ hormonalna terapia zastępcza podnosi ryzyko wystąpienia pewnych chorób, przyjmowanie estrogenów roślinnych stanowi naturalną alternatywę dla HTZ – podkreśla ekspert w dziedzinie biologii medycznej. Przebadanymi i polecanymi źródłami fitoestrogenów są na przykład len i chmiel. Siemię jest bogatym rezerwuarem lignanów – estrogenopodobnych związków mających zdolność wyrównywania poziomu hormonów w ludzkim ustroju. Łagodzą one typowe dolegliwości klimakteryjne oraz chronią przed lawiną estrogenozależnych schorzeń (m.in. chorobami serca i układu krążenia, osteoporozą, nowotworami, cukrzycą, otyłością, chorobą Alzheimera). Z kolei 8-prenylonaryngenina pozyskiwana z chmielu – będąc fitoestrogenem o rekordowej, jak dotąd, aktywności – skutecznie niweluje uderzenia gorąca i nadmierne pocenie się, bezsenność, niepokój czy rozdrażnienie towarzyszące menopauzie. – Po fitohormony te zwykle sięgamy, gdy do głosu dojdą uciążliwe objawy. Jednak wcześniej – nieświadomie – zaopatrujemy w nie swój organizm, spożywając różnego rodzaju rośliny czy owoce, pijąc wino lub piwo bądź chrupiąc orzeszki ziemne – przyznaje lekarz. Natomiast sięgając po suplementy diety z fitoestrogenami, mamy pewność, że ich dzienna dawka jest odpowiednio wysoka i może pełnić funkcję terapeutyczną. A jakie mamy z tego profity? – Fitoestrogeny są bezpiecznymi substancjami i mają bardzo korzystne działanie antynowotworowe oraz wykazują pozytywne działanie na metabolizm kości czy stan pochwy – zapewnia specjalista ginekolog.
Artykuł konsultowały:
dr n. med. Magdalena Salwińska – biolog medyczny, absolwentka Wydziału Lekarskiego Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie
lek. med. Renata Fiuk-Kuszka – specjalista ginekolog, pracownik oddziału ginekologicznego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu