Jakoś na szczęście udało mi się wyrosnąć na w miarę zdrową dorosłą osobę. Niestety moi rodzice zdają się tej różnicy nie zauważają.
Chyba nie muszę pisać, że nie ułożyłam sobie prywatnego życia – każdy facet zdaniem rodziców był dla ich córeczki nieodpowiedni – zbyt biedny, słabo wykształcony, mało inteligentny czy niezbyt zabawny. Na niedzielnych obiadkach u mamusi muszę bywać dokładnie raz w tygodniu. Kiedy jest inaczej, od razu słyszę sygnał telefonu i pytania, czemu jeszcze mnie nie ma, skoro rosół zaraz będzie gotowy.
Rodzice wtrącają się do wszystkiego, pytają mnie o każdą kwestię, a jestem przecież dorosłą kobietą i gdyby moje życie ułożyło się inaczej, z pewnością miałabym już męża i dzieci. Wiem, że oni robią to z dobrego serca, ale naprawdę jest do dla mnie szalenie męczące. Kilka razy próbowałam już rozmawiać z rodzicami, przekonywać ich, żeby zaczęli żyć swoim życiem, wychodzić we dwoje do kina czy teatr. Oczywiście tego nie zrozumieli i usłyszałam w odpowiedzi, że przecież ich jedynaczka jest najważniejsza i są w stanie poświęcić dla niej wszystko.
Czy w końcu przestaną traktować mnie jak pięciolatkę?