Bardzo wzięłam sobie te słowa do serca, do matury przygotowywałam się pilnie przez wiele miesięcy, zaniedbując znajomych i przyjaciół. Potem przyszedł czas studiów, wybrałam dwa kierunki, jeden z nich studiowałam dziennie, drugi zaocznie. Zawsze chciałam być najlepsza i na naukę poświęcałam naprawdę dużo czasu.
Moja ciężka praca zaprocentowała, zaraz po obronie znalazłam świetną pracę. Lata mijały, a ja… poświęcałam się karierze zawodowej w stu procentach. Szefostwo ceniło moje kompetencje, wiedzę i doświadczenie.
Nie ułożyłam sobie życia prywatnego, nie miałam na to czasu. Ciągle w pracy, korporacja stała się wręcz moim domem. Nie dojadałam, nie uprawiałam właściwie żadnych sportów. Niedziela była dla mnie dniem, kiedy starałam się wyspać - pozostałe dni tygodnia spędzałam za biurkiem.
W wieku 32 lat zaczęłam czuć się kiepsko. Ciągłe bóle żołądka, niechęć do jedzenia…Na początku myślałam, że mogłam zwyczajnie czymś się zatruć- przecież najczęściej zmawiałam na mieście gotowe dania, nie miałam czasu ani ochoty na gotowanie. Jednak dolegliwości nie mijały, było coraz gorzej. Doszło do tego, że przez trzy dni nie jadłam właściwie nic, czułam się okropnie. W końcu zdecydowałam się pójść na lekarza (nie odwiedzałam żadnego od dobrych paru lat).
Diagnoza była szybka i jednoznaczna – nerwica żołądka. Życie w stresie, ciągła praca, kiepskie posiłki i brak zadbania o siebie. Lekarz stwierdził, że mój organizm jest w takim stanie, w jakim zwykle są organizmy ludzi po pięćdziesiątce.
Rzeczywiście od pewnego czasu pogorszyła mi się cera, włosy wypadały, a paznokcie się łamały. Walka z nerwicą żołądka trwa już kilka miesięcy, widać poprawę, chociaż jest to proces powolny i wymaga ode mnie wiele pracy.
Pracuję mniej, dbam o siebie, jem mnóstwo warzyw i owoców. Teraz dopiero przekonałam się, że zdrowie to najważniejsze dobro…