Byłam trochę zdziwiona, że oprócz standardowego buziaka na powitanie nie posuwamy się w naszych relacjach dalej. Pomyślałam jednak, że być może jest on typem gentelmana, który z „tymi sprawami” czeka dłużej, co jest wyrazem szacunku do kobiety. Czekałam zatem cierpliwie.
Któregoś dnia Adam podczas spaceru oznajmił mi, że powinnam o czymś wiedzieć. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, że być może ma inną dziewczynę, nie chce się już ze mną spotykać albo wyjeżdża za granicę. Jednak to, co usłyszałam, zwaliło mnie z nóg.
Okazało się, że Adam nie może się zdecydować, czy jest zainteresowany życiowo kobietami czy też mężczyznami (a raczej, że interesuje się jednymi i drugimi). Zrobiło mi się niedobrze. Zaczęłam krzyczeć, że jest oszustem, po co spotykał się ze mną, robił mi nadzieje, a pewnie niedługo i tak wybierze życie z jakimś facetem. Uderzyłam go w twarz – nie wytrzymałam nerwowo. Adam powiedział, że kocha mnie, ale rozumie moją decyzję, że w tym momencie sam nie może się zdecydować, czego chce.
Wróciłam do domu roztrzęsiona, wiedziałam, że nie chcę go już znać. Byłam naprawdę wściekła i rozgniewana jak chyba nigdy w życiu. Adam pisał do mnie setki smsów, próbował dzwonić, ale nie odbierałam połączeń. Tak minęły dwa tygodnie, a ja…uświadomiłam sobie, że mimo tego, co mi powiedział, chyba też go kocham. Z drugiej strony okropnie się czuję z tym, co powiedział, nie umiem sobie tego wytłumaczyć. Nie wiem, co mam robić.
Czy dać mu szansę i postawić warunek, żeby w końcu się określił? Nie znam się na tym, pewnie to dla niego cholernie trudne, ale zwyczajnie za nim tęsknię. A może już nigdy nie powinnam się do niego odezwać i próbować o nim zapomnieć? Co Wy zrobilibyście w takiej sytuacji?