Potem zaszłam w ciążę, była od początku zagrożona, więc na ten czas zupełnie zrezygnowaliśmy ze współżycia. Po urodzeniu się córeczki na tego typu rzeczy nie było nawet za bardzo czasu, często płakała i chorowała, a my byliśmy po prostu wykończeni wieczorami.
Minęło jednak pół roku i mąż zaczął namawiać mnie to tego, żebyśmy nie tylko spali w naszym łóżku. Szczerze mówiąc nie byłam jakoś wielce zachwycona tym faktem, ale zgodziłam się. I kiedy przyszło co do czego, okazało się, że moje libido jest w tej chwili równe zeru.
Nie potrafiłam się odprężyć, nie czerpałam kompletnie żadnej przyjemności. Widziałam, że mężowi jest trochę przykro, ale przecież nie chciałam udawać tego, że jestem w siódmym niebie – bo nie byłam.
Potem było jeszcze kilka prób i każda kończyła się dokładnie tym samym. Myślicie, że to minie czy powinnam udać się do jakiegoś specjalisty z tym problemem? Pomijam, że w czasie gry wstępnej jestem trochę zestresowana, bo nasłuchuję, czy córeczka przypadkiem się nie obudziła. Wiecie, chciałabym nadal być seksualnie aktywna, ale zwyczajnie nie czuję nic…