Szłam przez park w pobliżu Jasnej Góry, dookoła tłumy ludzi zmierzających na mszę (ja akurat wybierałam się z wizytą do koleżanki). Nagle spostrzegłam dziwne zbiegowisko, więc podeszłam zobaczyć, co się stało.
Moim oczom ukazał się widok następujący – otóż młody (na oko dwudziestopięcioletni) chłopak leżał nieprzytomny na ziemi, wokół stała kilkunastoosobowa grupka i totalnie nikt nie rzucił się na pomoc. –Pewnie pijany albo po narkotykach, zobaczcie jego tatuaże- powiedziała starsza kobieta. Druga natomiast dorzuciła i pięć groszy od siebie – Nie ma co, jeszcze się czymś zarazimy, niech ktoś zadzwoni po pogotowie, oni się nim zajmą.
Nie pisze tego po to, żeby się chwalić, ale byłam jedyną osobą, która zareagowała. Okazało się, że chłopak miał atak padaczkowy – położyłam go zatem w pozycji bezpiecznej, zabezpieczając na tyle, aby nie groziło mu uduszenie czy jakiekolwiek inne niebezpieczeństwo. Poczekałam też na przyjazd karetki.
Tak naprawdę nie zrobiłam nic specjalnego – według mnie na takich właśnie zachowaniach opiera się nasze społeczeństwo. Zastanawia mnie jednak postawa tych gapiów, którzy przyjechali na Jasną Górę odprawiać modły i nie zrobili zupełnie nic, aby pomóc człowiekowi w potrzebie i to tylko dlatego, że jego ciało pokryte było tatuażami. Wstyd mi za te kobiety, naprawdę…