Nie ma dnia, żeby ktoś nie gapił się z politowaniem na mojego synka (owszem, wygląda nieco inaczej niż inne dzieci), „życzliwe” starsze panie wypytują mnie, jak sobie radzimy, gadają jakieś bzdury w stylu – biedne skrzywdzone dziecko, jakie to wielkie obciążenie dla rodziców, jaki ciężki krzyż do dźwigania…..
Kurczę, nie mam pojęcia, jak się w takich sytuacjach zachować, najczęściej robi mi się po prostu przykro i chętnie powiedziałabym takiej, co o niej myślę – ale mam chyba na to zbyt wiele klasy. Jak radzić sobie z takim żałosnym zachowaniem innych ludzi? Czy oni nie rozumieją, że sprawiają tym komuś ból?
Jak się na to uodpornić? Myślałam, że tego typu sytuacje zdarzały się w dawnych czasach, gdzie ludzie byli….przepraszam za słowo, dość ciemni. Ale dzisiaj, w dwudziestym pierwszym wieku, powinni już chyba szanować i tolerować wszelkie inności i niepełnosprawności, czyż nie?